Cześć! Czas na drugi odcinek "Czuć Luz", którego bohaterem będzie Roman Reigns. Największa fala oburzenia w związku z pushem dla tego zawodnika już przeminęła, ale wciąż jest on wpychany w Main Eventy zdecydowanie na siłę, a ludzie nie lubią, jak coś im się wpycha i mają to bezkrytycznie przyjąć. Zastanówmy się jednak skąd taka niechęć do Romana i czy wina za taki stan rzeczy jest bardziej po stronie jego samego czy WWE.
Roman Reigns jako materiał na gwiazdę...
W czasie istnienia The Shield każdy z jej członków miał przyczepioną już pewną metkę. Dean Ambrose - ex Jon Moxley z CZW, bardzo dobry na mikrofonie i charakterystyczny. Seth Rollins - ex Tyler Black z ROH, fenomenalny w ringu. Roman Reigns - drewno, pierwszy do odstrzału. Ludzie widzieli w nim tylko powerhouse'a, a i to określenie było na wyrost i bardziej podrzucone nam przez WWE niż wykreowane naturalnie. Niestety, już wtedy pojawiały się obawy, że to Reigns po rozpadzie The Shield będzie mógł liczyć na największy push. Do dzisiaj jest to dla mnie niezrozumiałe, gdyż w mojej opinii ten facet nawet nie ma tego, tak bardzo wytykanego przez niektórych, wyglądu. Przyznam rację co do tego, że Roman rozwinął się od czasu rozpadu Tarczy, ale nie jest to rewolucja ani ewolucja. Po prostu podciągnął się nieco w aspektach, w których był chujowy. Teraz jest w nich już tylko nie najgorszy.
Skoro zawodnik czyni jakieś tam postępy to należy dać mu czas, aby ten progres trwał. Jedną z największych krzywd wyrządzonych Reignsowi przez WWE było rzucanie go na aż tak głęboką wodę, jak wygranie Royal Rumble i Main Event Wrestlemanii. Dlaczego ten pomysł był beznadziejny i aż tak brzemienny w skutkach? Po pierwsze rywalem Romana był Brock Lesnar. Gość, który pokonał Undertakera... miałby być przypięty przez tego Reignsa? Chyba każdy przyzna, że to byłoby sprofanowanie legendy streaku. Do tego Brock Lesnar ma jedną poważną wadę... brak mic-skilla. Wyręcza go wręcz perfekcyjnie Paul Heyman i tutaj pojawia się kolejny kłopot... Roman Reigns został zjedzony przez promotora. Mimo takiego stanu rzeczy i beznadziejnego feudu, z zaplecza wciąż docierały do nas informacje, jakoby Roman miał wyjść z Wrestlemanii jako mistrz WWE. Fani coraz mocniej wyrażali swoje oburzenie, a Vince prawdopodobnie poczuł, że jest już ręką w nocniku. Drugi rok z rzędu jego plan nie wypalił tak naprawdę zanim jeszcze miał miejsce. WWE musiało wiedzieć, że fani męczą się z Reignsem, który nie potrafi nawet sklecić dobrego promo. Na ratunek przyszedł Seth Rollins i drugi raz fani postawili na swoim. Trzeba przyznać, że z buntu fanów wobec Reignsa wynikła jedna z lepszych rzeczy w ciągu ostatnich kilku lat. Z jednej strony jestem zadowolony jako fan.
To jeszcze nie czas na Romana Reignsa. Najgorsze jest to, że w dalszym ciągu wyskakuje on z lodówek fanów. Już przed Money in the Bank można praktycznie w ciemno stawiać, że to właśnie były członek The Shield zgarnie walizkę z kontraktem. Oczywiście liczę na niespodziankę, ale to jest najbardziej prawdopodobny scenariusz. Vince nie odpuści sobie promocji tego chłopaka, ale chyba nie rozumie, jak wielki błąd robi i może już nigdy nie zyskać dla niego poparcia fanów. Wystarczy popatrzeć na Royal Rumble 2015. Reigns autentycznie cieszył się ze swojej wygranej, ale fani nie pozwolili mu na to. Czy to jego wina? Absolutnie nie! WWE poczyniło naprawdę chory booking i nie dość, że wygrał gość, o którym było praktycznie wiadomo, że to wygra... to jeszcze był to najgorszy RR Match w historii. To wszystko zebrało się na okropny heat, na który Reigns nie zasłużył. Głos ludu poszedł jednak w świat i ludzie to podchwycili. Byli zażenowani całą sytuacją i sposobem w jaki to rozegrano. Reigns nie miał prawa wygrać na Wrestlemanii po czymś takim. Wszystko okej, ale czy przez te kilka miesięcy coś się zmieniło? Wizerunek Romana wciąż jest taki sam, a on nie stał się jakoś zauważalnie lepszy. Myślę, że może zostać gwiazdą, ale niech WWE pójdzie po rozum do głowy i da mu się rozwinąć gdzieś indziej niż wokół Main Eventu lub przy okazji miliardowego starcia z Big Showem.
Sam nie jestem fanem niczego co oferuje Reigns, ale irytuje mnie fakt, że WWE pieprzy mu karierę przez głupi booking i wciskanie go nam na siłę ( pewnie napisałem to już z 20 razy ). W moich oczach jest on najmniej utalentowany z całej trójki byłego The Shield, ale drzemie w nim potencjał bo już naprawdę gorsi wrestlerzy zagrzewali miejsce w Main Eventach. Wszystko w rękach WWE, a Reigns może tylko stawać się coraz lepszy za mikrofonem i w ringu, aby wreszcie fani kupili go jako supergwiazdę.
Świetny artykuł, drzemie w nim cała prawda na temat Reignsa.
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
Usuń