Recenzja TNA Impact Wrestling 17/04/2015


Powracamy do IMPACT Wrestling po tygodniowej przerwie, za którą jak najmocniej przepraszam! TNA pozbywając się większości gal Pay Per View stara się by ich tygodniówki nie były szablonowe, a każda kolejna wnosiła jakiś powiew świeżości i tak jest również w tym tygodniu. Już podczas tego IMPACT wyłonimy nowych mistrzów drużynowych po tym jak dwa tygodnie temu The Wolves byli zmuszeni oddać je na vacant. Dostaniemy cztery walki kwalifikacyjne, których zwycięzcy zmierzą się ze sobą o wspomniane mistrzostwa w ULTIMATE X MATCHU. Zachęceni? Bo ja bardzo! Czy słusznie? Zapraszam do czytania.

Walka kwalifikacyjna

The Hardys vs. The Revolution (James Storm & Khoya)



Zaczynamy z grubej rury gdyż konfrontacja dwóch jeszcze nie dawno rywalizujących ze sobą drużyn. Walkę zaczynamy momentalnie brawlem rozpoczętym przez Revolution podczas tauntowania braci Hardy na narożnikach! W brawlu szybko inicjatywę przejęli Matt i Jeff pozbywając się zarówno Storma jak i Khoy z ringu. Poza ringiem Jeff utrzymał się przy inicjatywie skacząc na James'a z krawędzi ringu. Matt taką samą próbą na Khoy skończył jednak lądując na stalowych schodkach po przez  drewniany potężny powerslam Khoy. Jeff powrócił do ringu, z którego sędzia już nie chciał go wypuścić co wykorzystywało Revolution okopując poza pierścieniem Matt'a. W ten sposób już przenosząc się do ringu dostaliśmy tradycyjny Tag Team Match rozpoczęty przez James'a i obitego Matt'a. Przez określenie tradycyjny nie mam tylko i wyłącznie na myśli podstawowych zasad walki, lecz schemat, że sędzia zajęty cały czas upominający Jeff'a dawał szanse jego rywalom na niezgodne według zasad okopywanie jego brata. Tradycja jednak nie trwało długo bo najzwyczajniej w świecie w ringu nie było na to czasu. Walka okazała się krótka więc już po kilku chwilach okopywania Matt'a ten doprowadza do podwójnej zmiany po tym jak przejął inicjatywę za pomocą Side Effect. Od tego momentu w przeciągu zaledwie około dwóch minut Jeff w bohaterskim stylu wyczyścił ring, a następnie po zaledwie sekundowej utracie inicjatywy wyrwał się z akcji Tag Teamowej przeciwników i przeszedł do dwóch prób Twist of Fate na swoich rywalach. Storm skontrował te akcje odpychając od siebie rywala prosto w łapska Khoy, co też Jeff przekształcił w próbe Twist of Fate, która skończyła się Last Call Superkickiem.. w szczękę Khoy po odskoczeniu Jeff'a w bok. Mamy powrót do ringu Matt'a, Twist of Fate dla James'a oraz Swanton Bomb dla Khoy i w ten sposób bracia Hardy przechodząc do Ultimate X Matchu, który jeszcze dziś wyłoni nam nowych mistrzów. Jakościowo walkę ciężko ocenić. Skład dobry, no może nie licząc Khoy, który cierpi na deficyt charyzmy. Była ona jednak za krótka i nic nadzwyczajnego nie zobaczyliśmy oprócz tego co oglądamy teoretycznie w co drugiej jak nie każdej walce Tag Teamowej (pozdrowienia dla WWE). Zobaczymy jak będzie z kolejnymi walkami. Okrojenie ich by dać więcej czasu na Ultimate X Match? Czy może spory napływ segmentów? Przekonajmy się.

Po walce James standardowo zaczął okładać Khoye i zarzucając mu, że jest winny tego widoku. Standardowe wyżywanie sie Storma na członkach Revolution. Khoya z spuszczoną głową udał się na backstage zastanawiając się chyba nad tym dlaczego nawet nie umie sprzedawać uderzeń otwartą dłonią na pięści. Po tej śmiesznej sytuacji Jeremy przeprowadza wywiad z Jeff'em i Matt'em, którzy przypominają, że minęło osiem lat od ich ostatniego panowania jako mistrzowie Tag Team.. do dziś! Na co ja oczywiście liczę. Nostalgia robi swoje.

Segment w ringu

Kurt Angle i Eric Young



Przed samym rozpoczęciem segmentu dostajemy jednak dwa video, o których warto wspomnieć z powodu braku zeszłotygodniowej recenzji. Tydzień temu Angle obronił swoje złoto w walce z Lashly'em oraz Young'em. Po walce Young mocno zdewastował Bobby'ego przez co ten jest nieobecny w tym tygodniu. Po tym filmie dostajemy Erica na zapleczu, który oznajmia, że wciąż jest pretendentem bo to Bobby tydzień temu mu przeszkodził dając się przypiąć. W tym tygodniu go jednak nie ma więc chce kolejnej walki już dziś. To samo Eric powtórzył w ringu mówiąc, że z nim się nie zaczyna i bez względu ile osób będzie musiał skrzywdzić odbierze Kurtowi tytuł gdyż teraz jego jego kolej. Jego wrzaski zostają przerwane przez Kurta. W segmencie dowiedzieliśmy się, że już za tydzień Kurt wejdzie do ringu z Ericiem stawiając na szali swoje mistrzostwo. Jest jednak jedna różnica. On nie chce walczyć z nowym Youngiem tylko tym, którego fani kochają. Tym, Ericiem, który wygrał pas, a nie tym, którzy atakuje swoich przyjaciół za pleców będąc zwykłym tchórzem. Wybór należy do niego. Kurt mówiąc to specjalnie odwrócił się do Young'a plecami, a ten nie zdecydował się na atak mówiąc, że spotkają się w ringu za tydzień. 

Między tym segmentem, a kolejną walką mamy krótką scenę na zapleczu gdzie Low Ki i Kenny King znęcają się nad Spudem przy szafkach jak w standardowym Polskim gimnazjum. Mówią, że lepiej żeby zrezygnował z walki z nimi. Wtedy pojawia się jego partner Anderson mówiąc BDC, że Spud nie zrezygnuje oraz, że oni są bardzo twardzi, ale tylko wtedy gdy mają gości odwalających za nich brudną robotę. Ki powinien się więcej uśmiechać zdaniem Andersona, ale pewnie tego nie robi gdyż został już pokonany przez Spuda dwa razy. Po tych słowach BDC udało się na ring.

Walka kwalifikacyjna

Mr. Anderson & Rockstar Spud vs. BDC (Low Ki & Kenny King)



Podczas standardowego wejścia Mr. Andersona BDC nie zwlekając szybko rzucili się na Spuda. Mamy powtórkę z pierwszej walki. Mamy powtórkę z pierwszej walki gdzie Anderson chcący rzucić się na pomoc jest zatrzymywany przez sędziego, a BDC to wykorzystuje niezgodnie z zasadami. I w sumie walka wyglądała tak już dalej przez większość czasu będąc przebiegiem mocno podobna do tej pierwszej. Dostaliśmy tu jednak więcej wykorzystywania nieuwagi sędziowskiej przez BDC, którzy pokazali całkiem dobrą współprace. Jedyny przebłysk Spuda w tej sytuacji to był Roll Up, który trwał tak długo, że zakończył by walkę. Sędzia jednak był zajęty uspokajaniem kłótni Andersona z Low Ki. Przebieg walki podobnie jak w tej pierwszej pojawił się w momencie gdy doszło do zmiany w tej pierwszej drużynie. Anderson wbiegł, powalił BDC i dokonał jej wrzucając Spuda pod narożnika i szybko zmieniając się z nim. Anderson bez problemowo tak samo jak Jeff wcześniej spokojnie czyścił ring z obu oponentów na raz. Po tym jak uspokoił lekko sytuacje w ringu wprowadził Spuda do niego i ten za pomocą Hurricanrany wyrzucił Low Ki poza pierścień. W tym momencie zaczęło się zamieszania. Low Ki wrzucił krzesło pod nogi Andersona i oczywiście sędzia myślał, że on je wprowadził do walki i zamiast skupić się na pojedynku zaczął wyganiać Andersona z ringu. Spud w tym czasie wykonał swój finiszer Underground i przeszedł do pinu, który został przerwany przez Warrior's Warth. King nałożył rękę na Spuda, Low Ki przytrzymał Andersona, a sędzia odzyskując przytomność odliczył do trzech. Jakość walki? No wystarczy spojrzeć na przebieg, że była ona ponownie po prostu schematyczna, ale oczywiście nie oznacza to, że była zła. Rockstar jak zwykle prowadzony jak underdog. Tu przynajmniej nie mieliśmy Khoy i ujrzeliśmy solidną współprace pomiędzy członkami BDC czego nie było w Revolution. Kończąc jednak niepotrzebne porównania i ataki na Khoye, końcówka wyszła naprawdę porządnie i to BDC przechodzi do Ultimate X Matchu.

Na zapleczu mamy EC III oraz Brama, którzy łączą dziś siły by zdobyć tytuły Tag Team. EC powiedział, że jest niepokonany, a Bram, że jest niepowstrzymany. 

BCD na zapleczu cieszyło się nad zwycięstwem mówiąc, że Anderson i Spud dostali tak samo jak The Rising tydzień temu. Na koniec MVP zlecił Homicide dorwanie Kurt'a Angle.

Walka kwalifikacyjna

Tigre Uno & Jay Rios vs. EC III /w. Tyrus & Bram



LUCHA! LUCHA! LUCHA! Wait.. chwileczkę.. to chyba nie tutaj. No, ale nie ważne! Oczywiście tylko sobie żartuje. Nic nie zarzucam TNA, ale śmieje się bo pewnie znajdą się i tacy fan boye WWE. Oczywiście i w tej walce nie zabrakło niekompetencji sędziowskiej. Tyrus raz uratował za ringiem EC III przed lotem Tigre i przechwytując go wbił go Powerslamem w mate poza ringiem. Druga sytuacja nastąpiła na końcu i przez nią właśnie Bram wykończył Jay'a wykonując mu Liffting DDT. Mianowicie EC III uderzył łokciem w potylice odbitego od lin Riosa. Tej walce jednak nie można zarzucić typowej schematyczności gdyż tutaj nie było znęcania się jednej drużyny nad drugą przez zdecydowaną większość walki. Tutaj inicjatywa była zmienna, obie drużyny coś pokazały, a zwłaszcza Luchadorzy, którzy dostali tej inicjatywy ciut więcej co jest oczywiście na plus. Jay Riosa nie miałem jeszcze okazji widzieć w ringu, ale spisał się jak najbardziej pozytywnie i fajnie, że TNA dało mu dużo czasu w ringu podczas tej walki. Nie orientuje się czy jest to jakiś świeży nabytek czy po prostu mi coś umknęło kiedy olałem produkt TNA na Spike TV. Tak jak już wspomniałem walkę przegrali Luchadorzy po Liffting DDT Brama. EC III na koniec oczywiście dokonał niechcianej zmiany z Bramem i to on musiał zgarnąć przypięcie. Cóż, takie zachowanie w takim zestawieniu w żaden sposób nie dziwi. Walka oczywiście na plus ze względu na szybsze tempo niż w pozostałych dzięki Luchadorom i mniejszą schematyczność. Bram po walce chyba próbował skonfrontować EC III po walce, ale Tyrus stanął między nimi.

Mamy na zapleczu promo Kurta zapytanego o Erica i Homicide. Angle powiedział, że jest cienka linia między szaleństwem, a geniuszem i Eric przekroczył te linię uwalniając te złą stronę. Liczy jednak, że uda mu się zobaczyć za tydzień starego Young'a. Homicide za to niech lepiej przygotuje się, że dziś trafi do szpitala. 

Segment w ringu

Wielkie ogłoszenie odnośnie dywizji kobiet



Widzimy w ringu wszystkie kobiet oprócz Awesome Kong. Chirsty Hemme stojąca między nimi z mikrofonem mówiąc, że TNA co tydzień dostarcza nam najlepsze kobiety w biznesie i już za tydzień ujrzymy kolejny specjalny IMPACT - TKO - IMPACT poświęcony kobietom. Angelina Love dobiera się do mikrofonu i jej głos okazuje się dla mnie straszną męczarnia. Mimo to nie wyciszając jej usłyszałem, że jej zdaniem to powinna być gala poświęcona jej, rekordowej mistrzyni kobiet. Nie jestem pewny czy Gail ostatnio nie była w podcaście Jericho jednak w sumie fajnym pewnym nawiązaniem uciszyła Angeline legendarnym: Shut The Hell Up. I to dlatego, że tu nie chodzi o Angeline, ani o nią, lecz o fanów gdyż tym jest wrestling. Tym razem Madison Rayne przerywa paniom sprzeczkę mówiąc, że zrozumiała Angeline, że jest sześciokrotną mistrzynią i to znaczy, że ile razy zdążyła stracić mistrzostwo? Madison doszła do wniosku, że nie ważne jakie ambicje ma każda z nich żadna nie jest nią. Christy wyrywa jej mikrofon oświadczając, że zarówno one trzy jak i Brooke będą miały okazje wykazać się za tydzień w walce o pretendenta. I tu jest moment kiedy Brooke zaczyna skakać w ringu... podniecona szansą... i... po krótkiej przerwie mogę powrócić do recenzji. Ekhem. Za tydzień również dostaniemy nowe kobiety w dywizji oraz walkę między Taryn i Awesome Kong z tytułem na szali. Taryn przypomina, że ma pasję i już za tydzień ma szansę udowodnić dlaczego to ona jest mistrzynią dywizji. Pojawia się Awesome Kong. Wybucha nam brawl mnie osobiście mało interesujący, ale.. rzucić okiem zawsze można. Poza ringiem zbierają się wszystkie kobiety oprócz Taryn, która kończy przepychankę skacząc na wszystkie z narożnika. Hm. Zostając przy nocy kobiet za tydzień. Czy przypadkiem podczas tej nocy nie mamy ujrzeć Angle vs Eric? No cóż panie...

Na zapleczu mamy Bro Mans gdzie Jessie prosi Robbiego by ten nie spieprzył sprawy. Robbie odchodzi i spotyka swoich przeciwników Dirty Heels. Austin i Bobby pocieszają Robbiego by sie nie przejmował Jessim gdyż on jest lepszym BroManem! Ma więcej doświadczenia, lepsze ciało.. niesamowitą fryzurę. I dziś będą oni będą musieli skupić się na nim gdyż ten gdy uda mu się ich pokonać ma szanse by zbliżyć się do mistrzostwa wagi ciężkiej. Fajny przerywnik.

Walka kwalifikacyjna 

Dirty Heels vs. BroMans



Już podczas wejścia i na samym początku walki mamy kłótnie BroMans, który pierwszy wejdzie do ringu. Kłótnie przerywa Austin powalając obu panów lotem z narożnika i wrzucając Robbiego do ringu prosto w sidła Bobby'ego. No i w takiej kłótni BroMans trwali już do końca pojedynku. Częste niechciany zmiany tudzież sytuacja podczas ich próby wspólnej akcji Tag Teamowej gdy Bobby'ego wrzucili do ringu i kłócili się, który ma zostać w niego posłany Irish Whippem. Co do Drity Heels to ich powrót zdecydowanie cieszy choć by to miało być na te jedną noc. A skoro zapewne tak jest to cieszy, że w naprawdę solidnym stylu. Panowie szybko poprowadzili walkę i zaszczycili nas typowymi dla siebie akcjami Tag Team'owymi. Dobrze by było zobaczyć ich przy pasach, ale szczerze mówiąc to nie ma sensu na ten moment więc moje serce dalej będzie się trzymać braci Hardych jak chodzi o te płaszczyznę. Walkę wygrywają Dirty Heels w sposób załączony na zdjęciu wyżej. Corner Dropkick Aries'a, Spinebuster Roode'a oraz 450 Splash Austina na wykończenie i w ten sposób znamy już pełny skład Main Eventu. Po walce zaczyna się najpierw przepychanka BroMans, a potem już czysty brawl! Brawl w sumie wypadł całkiem dobrze, ciut zdominował go Jesse. Po chwili pojawił się DJ Z i rozdzielił te dwójkę. Pogodzić ich jednak mu się nie udało gdyż opuścili ring osobno.

Brawl




Przenosimy się na zaplecze gdzie mamy brawl między Homicidem oraz Kurt'em Angle! Opisywać tu nie ma za bardzo co, typowy brawl, który zaprowadził tych panów z zaplecza prosto do ringu. Trochę więcej podczas tego brawlu było inicjatywy po stronie Homicide, który w ringu ściągnął swojego... ciężkiego buta w celu zaatakowania nim Kurta. Nadział się jednak na standardową serie German Suplexów! Doszło do zapięcie Ankle Locka na odkrytej stopie Homicide. Sytuacja jednak nie trwa długo gdyż teraz pojawia się pełne BDC, które przerywa uchwyt i dokonuje ataku na mistrzu. Homicide musi być zadowolony gdyż udało mu się uderzyć trzymanego rywala swoim butem w brzuch! Damn! MVP po chwili dostaje krzesełko do rąk i.. pojawia się The Rising! Ci jednak zajmują się tylko walką trzy na trzy pozbywając się z okolic ringu Low Kiego, Kenny'ego Kinga oraz Homicide pozostawiając wciąż w ringu leżącego Kurt'a oraz MVP z krzesłem w rękach. W momencie jednak gdy MVP bierze zamach krzesłem pojawia się przed nim.. Eric Young każąc mu przestać! MVP nie widzi problemu i zostawia Erica w ringu samego z Kurt'em upuszczając krzesło na mate. Eric chwyta za przedmiot i szykuje sie do zamachu na Kurta jednak jak sie okazuje nie może się na to zdecydować po raz drugi tego wieczoru. Angle wstaje na równe nogi, a Young odrzuca krzesło i opuszcza ring. Czyżby znowu szykował nam się face turn? To by niestety było w stylu TNA, które robi to często, randomo i strasznie spontanicznie. Przekonamy się za tydzień. Po tak krótkim czasie turn Erica jednak byłby dziwny, bynajmniej dla mnie. Czy niepotrzebny? Cóż, to już mi ciężko powiedzieć. Eric jak heel to przynajmniej coś nowego i nikt nie ma jak narzekać, że to podróba Daniela Bryana. Zobaczymy czy TNA zdecyduje się już na zmianę jego charakteru.

4 Tag Team Ultimate X Match

TNA World Tag Team Championship

The Hardy Boys vs. BDC vs. EC III & Bram vs. Dirty Heels



Nie zaskoczę nikogo mówiąc, że walka zaczyna sie brawlem. Zwycięsko z niego wychodzą dwie drużyny - Dirty Heels oraz Hardy Boys pozbywając się heelowskich drużyn z ringu. Ten mini brawl za to wygrywają Dirty Heels teraz już dominując całkowicie w ringu! Nic z tego jednak nie wynika poza przerwą na reklamy, po której... znów mamy brawl tym razem już bez Dirty Heels. For real? Ponownie w ringu zostają dwie drużyny. EC III z Bramem oraz BDC. W wygraniu brawlu tym pierwszym pomógł stojący przy ringu Tyrus podcinając odbity od lin Beat Down Clan! Ci jednak zwlekają z wejściem po tytułu gdyż Bram każe zrobić to EC III, a ten nie może przez problem z ręką w związku z czym do gry wchodzi drabina! W sumie od tego momentu na tej zasadzie zostaje prowadzona walka. Głównie by uniknąć chaosu w ringu przeważnie widzimy po dwie drużyny. Do walki oczywiście musiał się wtrącić Tyrus bo dziwne by było gdyby stał przy ringu i nic nie robił. W momencie kiedy BDC oraz bracia Hardy byli już na linie by walczyć o pas ten zaczął trząść całą konstrukcję i Ci wszyscy pospadali. Tak jak to było coś nowego, to nic nowego jak powiem, że wszyscy próbowali amortyzować, a Jeff musiał się jak zwykle rzucić na mordę. Ogólnie pod względem inicjatyw każdy dostał kilka swoich minut. Inicjatywy jednak na Tyrusie sie nie skończyły gdyż gdy tego pozbyto się z ringu pojawił się Homicide, który przerwał Roodowi i Austinowi próbę zdjęcia tytułów - Roode stał na barkach Roode'a. Homicide zdążył wykonać Jumping Cutter Aries'owi, a jego pozbył się Matt za pomocą Side Effect. Końcówka walki już tylko między BDC i Hardymi. Mamy Twist of Fate Matt'a na Kennym Kingu z szczytu drabiny rozstawionej przez Homicide. Matt powrócił na drabinę i doskoczył na nią z drugiej strony Low Ki. Zaczął bić się z Matt'em, a Jeff w tym czasie wspinał się po linie trzymając się samego szczytu konstrukcji. Matt spadł z drabiny, a Low Ki próbował zrzucić Jeff'a z szczytu kopnięciami. Matt jednak zabrał mu spod nóg drabinę, a Jeff zrzucił go nogami. Matt ponownie ustawił drabinę by Jeff mógł na nią wejść i tak o to oboje ściągają po jednym pasie! Hardy Boys pierwszy raz od ośmiu lat mistrzami Tag Team! Dla mnie świetny widok, satysfakcjonujący gdyż nostalgia zdecydowanie przemawia za moim ulubionym Tag Teamem. Sama walka dosyć krótka, około dziesięciu minut, ale solidna. Każdy znalazł czas dla siebie w tych dziesięciu minutach. Nie było to czyste Ulatimate X w stylu X-Division, ale nie zabrakło kilku fajnych spotów urozmaicających brawle, które zajęły tu trochę czasu. Main Event zdecydowanie na plus.

Podsumowując, dostaliśmy naprawdę kawał dobrego Impact. Dobrze, że TNA urozmaica nam show tematycznymi galami, wychodzi to po prostu dobrze. Ringowo było całkiem w porządku. Walki było nie za długie, dwa razy dostaliśmy dosyć podobny schemat walki, ale mimo to były one całkiem dobrze poprowadzone. Mamy zamieszanie w okół Erica Younga i zobaczymy co postanowi TNA odnośnie jego feudy z Kurt'em. Kolejny czysty, honorowy feud Kurta? Czy może jednak Eric nie przełamie się i zrobi wszystko by zdobyć złoto? Przekonamy się za tydzień. Zachęcam do wszelkiej dyskusji na temat tego epizodu.

2 komentarze:

  1. Nie widzę problemu w tej formie recenzji, której temat poruszałem już przy przypadku pierwszej i jeszcze nikt nie deklarował, że ciut raportowa forma by przeszkadzała. Segmenty może są rzeczywiście bardzo mocno streszczone, to mogę przyznać ;)

    OdpowiedzUsuń