TNA One Night Only to rodzaj gali, który wszedł na stałe do
kalendarza TNA zamiast standardowych gal PPV. Gale te nie mają nic wspólnego z story
linami aktualnie dziejącymi się na galach Impact Wrestling i fakt, że są one
nagrywane wszystkie od razu z rocznym wyprzedzeniem to minus, który często mnie
od niech odrzuca. Wyobraża sobie ktoś teraz sytuację Samoa Joe pojawiającego
się w WWE i jednocześnie na nagranych do przodu galach TNA? Ja osobiście nie.
Zrecenzuje jednak tę galę bo jestem fanem Wrestlingu i doskonale wiem, że TNA
jest w stanie nam porcję dobrych walk zafundować. Dlatego odłóżmy na bok
wszystkie story i skupmy się na tym co lubimy.
Wprowadzenie:
Joker’s Wild to turniej na zasadach Tag Team, którego główną
nagrodą jest $100,000. Jak już wspomniałem wszystko co dzieje się podczas
Impactów zostaje wyrzucone za okno, a zawodnicy poprzez losowanie zostają
łączeni w całkowicie randomowe drużyny. Pomysł sam w sobie jest ciekawy. Czy
gala utrzyma poziom? Zapraszam do lektury.
Pierwsza runda:
BRO Mans (Robie E & Jessie Godderz) vs. Mr. Anderson & Al Snow
Bromans współpracujące ze sobą z tygodnia na tydzień
połączone poprzez losowanie? Zestawienie, które widujemy regularnie nie jest
raczej ciekawe w koncepcji PPV gdzie mogą być naprawdę WYJĄTKOWE zestawienia.
Oczywiście drugiego zestawienia, Al Snowa i Andersona nie nazwałbym jakimś
genialnym, ale jest coś nowego więc zdecydowanie na plus. W tej walce niestety
było szczerze pisząc mało walki. Opener moim zdaniem powinien być dynamiczny i
zachęcający by brnąć w dalszą część show. Tu tymczasem było o wiele więcej
interakcji z fanami niż czystego wrestlingu. Przez większość walki oglądaliśmy
scenki standardowe dla Bro Mans, ucieczki z ringu, ciągłe zmiany itp. W niektórych
momentach fani śmiali się, ale w większości przebijały się pojedyncze głosy, a
mimo, że ja lubię komediowe akcenty w wrestlingu to, to mnie nie zwaliło z nóg,
a ni nawet nie poruszyło. Walka w ostatniej fazie nabrała jakiegoś tempa,
pojawiło się kilka akcji trochę bardziej na zasadzie Tornado niż na
standardowej. Jednak nic nadzwyczajnego. Bardziej bym rzekł, że bardzo
standardowego. Może przy żywszym odbiorze widowni lepiej by się to oglądało?
Zwyciężyło Bro Mans typowym fartem bo przez większość walki im się jednak
dostawało więc też dosyć przewidywalne dla takich drużyn. Walka dla mnie.. na
minus. Niby to dopiero początek gali.. otwarcie jej jednak jest jak dla mnie
ważne jeśli chodzi o dalszy odbiór, a tu po prostu się wynudziłem mimo, że
mogło być naprawdę fajnie.
Sam Shaw & Zema Ion vs. Awesome Kong & Rockstar Spud
Ta walka na papierze wygląda dosyć dobrze. No bo w końcu
mamy mieć losowe, dziwne, a czasem ekscytujące połączenia. To nie jest
ekscytujące, ale na pewno mocno losowe bo ani Sam Shaw i Ion nie mają nic ze
sobą wspólnego tym bardziej Rockstar Spud oraz Awesome Kong. Co z tego wyszło? No mając w walce Awesome
Kong było pewne, że nie dostaniemy jakiegoś ciekawego starcia. I to już nie
chodzi nawet jest kobietą bo spokojnie ona porzucała facetami w ringu. Sam fakt
jednak, że ani Ion ani Shawn nie byli by w stanie wykręcić cokolwiek znośnego z
nią i tak też było. Spud w takim razie głównie robił za komediowy akcent w
walce cały czas starając się robić interakcje z Awesome Kong. A w pewnym
stopniu szkoda. Bo tak jak było ciut zabawnie, może bardziej niż w openerze to
tylko do podniesienia kawałek kącika ust. Bardziej liczyłem na to, że Ion i
Spud pokazali by w ringu kilka naprawdę dobrych, dynamicznych i efektownych
minut walki w stylu X-Division. Rozczarowałem się niestety. Walka po raz
kolejny opierała się na interakcji z fanami, schematach i końcówce, w które po
prostu Kong weszła do ringu i pozamiatała by doprowadzić swoją drużynę do
zwycięstwa. Kolejna walka, która bez żadnych wyrzutów sumienia przewinąłbym
gdybym wiedział co mnie czeka.
The Wolves (Eddie Edwards & Davey Richards) vs. Dirty Heels (Bobby Roode & Austin Aries)
Po raz kolejny nie jest to całkiem losowe zestawienie, lecz
coś co znamy. Wolves współpracują ze sobą cały czas, a Austin Aries oraz Bobby
Roode jako były Tag Team to również coś co znamy. To jest jednak zestawienie,
któremu nic nie można zarzucić bo jest po prostu bardzo dobre i w końcu w
przypadku tej recenzji mogę to napisać. Walka również okazała się dobra! I nie piszę tego ze względu na to, że w takim składzie na tle wcześniejszych
walk to nie było żadne wyzwanie. Dostaliśmy lekko komediową wstawkę na początku
walki, a potem przeszliśmy do solidnego wrestlingu bez niepotrzebnego mieszania
tych dwóch motywów w dalszej części walki. Nie zabrakło oczywiście dobrych
akcji wspólnych w wykonaniu drużyn. To jednak nie jest zaskoczenie mając w
ringu zawodników już tak dobrze się znających i z takim stażem jak na przykład
The Wolves, którzy wygrywają ten pojedynek. Przykro widzieć jedną z tych drużyn
wyeliminowanych, ale niestety tak musiało być.
Ethan Carter III & Crazy Steve vs. Knux & Tyrus
W tym zestawieniu mamy dosyć ciekawy motyw gdyż mamy
podzielone dwie drużyny, pomieszane ze sobą i postawione przeciwko sobie. Taka
walka nie może mieć normalnego przebiegu i w tej kwestii się nie pomyliłem.
Nienormalny przebieg to chyba jednak za mało powiedziane. Ten przebieg był po prostu bardzo słaby. Znowu dostaliśmy
mało prawdziwego wrestlingu gdyż żaden z zawodników nie chciał walczyć z swoimi
Tag Team partnerem, umieszczonym w przeciwnej drużynie. Tak więc Knux ratował
tyłek Steve’a z przeciwnej drużyny, a Tyrus tyłek Ethana. I to właśnie za
sprawą Tyrusa właśnie drużyna Cartera i Steve’a odniosła zwycięstwo. Niestety kolejny „pojedynek” opierający się na
większym show niż na wrestlingu i kolejna strata czasu dla mnie.
Eric Young & Bram vs. Magnus & Tommy Dreamer
W tym momencie mamy kolejne bardzo dobre zestawienie i po
przerwie na bardzo marny pojedynek możemy teraz dostać naprawdę dobre starcie z
udziałem bardzo dobrych zawodników. Sam widok Tommy’ego cieszy. No bo nie
oszukujmy się. Kto nie lubi Tommy’ego?! Jednak to nie istotne. Jak widać TNA w
pewnym stopniu trzyma się feudów dziejących się na Impact Wrestling no bo mamy
tu od razu na samym początku starcia brawl Magnusa i Brama. Podejrzewam, że
taki stan rzeczy skończy się na galach One Night Only w momencie gdy skończy
się zakres tapingow Impact nagrywanych równo z One Night Only gdyż nie wydaje
mi się żeby TNA miało gotowe wszystkie feudy na cały rok tak by one zgrywały
się na każdym One Night Only. Mniejsza z tym jednak, przejdę do walki. Bardzo
ciekawy motyw, który przejawił się podczas walki to fan wykrzykujący na głos:
This show sucks. Strasznie mnie bawi sprzedawanie niektórych akcji w wykonaniu
EY. Przez jakieś dobre pół minuty po Suplexplexie rzucał się po macie jak ryba
wyjęta świeżo z wody.. Ogólnie walka wilków z Dirty Heels była lepsza, ale
tylko ciut. Ta walka również okazała się solidna, a na pewno na tle
poprzedniczek. Spodobało mi się jednak, że pojawiło się jakieś nawiązanie do
Impactów więc Bram i Magnus, nienawidzący się rozpoczęli brawl jeszcze przed
rozpoczęciem walki. Mimo swojego wieku, który nie jest najmniejszy Tommy dobrze
się trzyma i dobrze sobie poradził z spędzeniem większości walki w ringu. Pod
względem przebiegu w sumie mogło być trochę lepiej. Tak jak dobrze było
zobaczyć Tommy’ego długo w ringu, to trochę jeszcze odjąłbym od tego i
podarował Bramowi oraz Magnusowi, którzy jako feudujący mogliby również fajnie
to wykorzystać. Eric i Bram fajnie się pokazali jako ten Heelowski team
zdobywając nieczyste zwycięstwo. Jak na razie druga najlepsza walka.
Gunner & James Storm vs. Kenny King & Chris Melendez
Walka na papierze wygląda ciekawie. Głównie interesuje mnie
występ Chrisa w tej walce bo jest to zawodnik walczący z protezą nogi. Nie
miałem jeszcze okazji widzieć żadnej jego walk. Jakie moje pierwsze wrażenie?
Cholera, ten gość nie musi być wirtuozem ringu żeby bić mu brawa. Koleś walczy
z protezą. Mogło by się wydawać nierealne, trudne, ale ten koleś to robi i nie
wygląda na to by w czymkolwiek mu to przeszkadzało więc tym bardziej brawa. Trzeba przyznać również, że Chris w miare dobrze wyglądał za sprawą Storm'a, który dobrze go prowadził w ringu. Sam
przebieg walki.. znowu strasznie bezmyślny. Mamy powtórkę z sytuacji z walki z
udziałem EC III, Crazy Steve’a, Knuxa i Tyrus’a. Gunner walczy cały czas z
Storm’em, a Kenny z Chris’em. Jaki sens ma taki booking? Moim zdaniem
kompletnie żaden. Rozumiem, że zawodnicy z drużyn mogą się nie dogadywać, ale
żeby wykorzystywać drugi raz podczas jednej gali ten sam motyw, w którym każdy
chce sam siebie pozbawić zwycięstwa? W taki właśnie sposób Gunner chciał zakończyć
walkę. Wygrała jego drużyna po tym jak Gunner wykonał Spear skierowany na James’a
właśnie Chris’owi. Storm wyrzucił Gunnera z ringu i przypiął Melendeza. Sama
postać Storm’a mi się tu nie podobała mimo dobrej pracy w ringu. Na Impactach o wiele lepiej mu wychodził
szaleniec. Tu albo mu się nie chciało albo miał gorszy dzień bo wyglądało to
strasznie sztucznie. Walka sama w sobie nie była aż tak tragiczna jak ta z ekipom EC III, była po prostu w porządku. Całość w moich oczach zepsuło właśnie powtórzenie motywu, który i tak possysa.
Manik & Tigre Uno vs. Sonjay Dutt & Gail Kim
Mamy w tej walce trzech świetnych przedstawicieli X Divison.
Manik & Tigre to rewelacyjna drużyna. I ja nie jestem osobą dyskryminującą
wrestling kobiet i z całym szacunkiem do Gail, ale po co do tej walki wrzucać
kobiete skoro można było do drużyny Dutta dorzucić jakiegoś innego, świetnego
przedstawiciela X Division. Może Kim sprawi w tej walce, że przyznam się do błędu?
No udało jej się, przyznaję się do błędu. Gail odwaliła kawal dobrej roboty w
ringu. Nie było tu czuć jeśli chodzi o styl walki, że jest kobietą bo walczyła z
przeciwnikami jak równy z równym. Ci co najwyżej walczyli wiadomo, delikatniej jednak
trzeba im przyznać, że mieli łatwiejsze zadanie do jakiejkolwiek walki z nią
niż mieli panowie dzielący ring z Awesome Kong. Manik spędził dużo czasu w
ringu, więcej od Tigre bo jak to typowy heel chciał mieć spotlight dla Ciebie.
Głównie to on prowadził w ringu walkę z Gail i spisał się na tej płaszczyźnie bardzo
dobrze. Na pochwałę zasługuje na pewno akcja Gail, którą wykonała jednocześnie
na Maniku i Tigre Uno. Springboard Arm Drag na pierwszy równocześnie z
Hurricanraną na drugim. Sama walka dobrze wyróżniła się na tle większości
innych. Nie było za dużo niepotrzebnych przestoi. Walka była szybka, dynamiczna
i to mi się podoba. Zwycięstwo zgarnęła drużyna druga w momencie gdy Gail i
Dutt wykończyli Tigre w ringu finiszerem za finiszerem. No i w ten sposób mamy
drugą kobietę w dalszym etapie Joker’s Wild no i oczywiście kolejną walkę na
podium gali. Poziom porównywalny do Wolves oraz Dirty Heels. Czy większy, czy
minimalnie niższy? Nie będę tego oceniał gdyż to w pewnym sensie zależy też od
nas odbierających walkę. Kto jaki styl walki preferuje bo w tej zdecydowanie
dominował lekki styl lucha. Ja postawię je na równi.
Bobby Lashley & Khoya vs. Revolution (Abyss & Great Sanada)
Bobby Lashley & Khoya vs. Revolution (Abyss & Great Sanada)
Nadszedł czas na ostatni Tag Team Match tego wieczoru. Po
raz kolejny stykamy się z motywem, w którym jedna stajnia musi walczyć przeciwko
sobie. Tym razem Khoya staje naprzeciw swoich partnerów. Na szczęście zostało
to inaczej rozwiązane niż inne walki. Khoya w pewnym momencie przemógł się i
zaczął toczyć brawl z Abyss’em w momencie kiedy ten zamiast James’a trafił
punchem jego. Skończyło ostatecznie się tym, że walka to był Handicap gdyż
James pojawił się i jako lider Revolution kazał Khoy opuścić arene. O samym
Khoy musze jednak powiedzieć, że jest strasznie drewniany i nawet Clothesline w
jego wykonaniu wygląda po prostu słabo, topornie. Gość nie przekonuje mnie
kompletnie i widać, że ma być typowym siłaczem dla Revolution, który po
rozpadzie i tak nic nie osiągnie. Poza tym walka w żaden sposób nie porwała. Jej
przebieg był dosyć prosty. Lashley zaliczył comeback i przezwyciężył dwóch
rywali. Nie ma tu niestety nic więcej do dodania.
Wszystkie drużyny zwycięskie dziś zostały wrzucone do Gauntlet Matchu, gdzie każdy walczy indywidualnie o $100 000
Gauntlet Match for $100 000
Robbie E, Jessie, Kong, Spud, Richards, Edwards, EC3, Steve, Young, Bram, Storm, Gunner, Dutt, Kim, Lashley & Koya.
Main Event sam w sobie był dosyć solidny. Na pewno nie mogę powiedzieć,
że był zły. Walka prowadzona jak standardowy Royal Rumble, Battle Royal czyli
przez większość czasu w brawlu. W walce wzięło udział tylko szesnastu
zawodników, a trwała trzydzieści dwie minuty. Może lepiej by było gdy trochę to
skrócono i prowadzono w bardziej dynamicznym stylu? To tylko takie moje
przemyślenia. Na pewno w tej walce brakowało mi jakichkolwiek.. emocji. W sumie
od początku do końca było mi obojętne kto tak naprawdę wygra. Na plus, że
jednak jakoś te feuda z Impact zaświeciły na tej gali. W momencie gdy EC III
zmierzał do ringu, Spud opuścił ring między środkowymi linami i zaczął
prowadzić z nim brawl poza pierścieniem. Walkę rozpoczęły panie. Całkiem
fajnie, ze dostały czas na tej gali i ogólnie w tej walce. Dostały czasu trochę
na pokazanie się. Szczerze pisząc nie obraziłbym się jakby Kong była w dalszej
fazie walki i pozamiatała trochę w ringu tak po prostu tudzież Gail Kim trochę
akcji wysokich lotów wprowadziła, których niestety nie było za mało w tej
walce. Szkoda właśnie, że Dutt odpadł w bardzo wczesnej fazie walki. Koya jak
był drewniany to i w tej walce tak pozostało. EC III tworzył dosyć fajny team z
Bro Mans i to oni tak naprawdę dominowali przez większość walki. Krótki występ
również zaliczył Eric Young. Gdy wszedł do ringu jako ostatni szybko wraz z
Carterem pozbyli się Wolves i zostali sam na sam z Lashley’em, który poradził
sobie bez problemu. Nawet Young dostając tak mało czasu do walki nie został w
niej do końca. Zamiast tego walka rozstrzygnęła się pomiędzy Bobby’m, a
Carterem.
Podsumowanie
Gala była strasznie nijaka. Dwie dobre walki oraz dwie
znośne na dziewięć pojedynków to dosyć slaby wynik. W taki sposób oglądanie
całej gali tak jak mi to przyszło to kompletna strata czasu. Powtarzały się
motywy podczas gali i niestety nie było one dobre, lecz po prostu słabe. Niektóre
walki wyglądały po prostu tak same, były mocno schematyczne. Dużym problemem
również była moim zdaniem widownia, która wydaje mi się, że tak samo jak ja: po
prostu nie czuła tej gali. W skali szkolnej jestem jej w stanie wystawić ocenę
dostateczną.. maksymalnie z plusem. Na pewno cała gala nie jest warta uwagi, a
jak już ktoś znajdzie czas to jestem w stanie polecić walkę Wolves z Dirty
Heels oraz Dutt/Kim vs. Manik/Tigre Uno. Przy nich po prostu dobrze sie bawiłem, a reszte przemęczyłem. Czas lepiej przeznaczyć na o wiele lepsze piątkowe Impacty, których recenzje co sobote.
Video:
TNA One Night Only: Joker's Wild 3 Video
Za pośrednictwem: http://replays.wrestlingonline.gq/ - Polecamy.
Video:
TNA One Night Only: Joker's Wild 3 Video
Za pośrednictwem: http://replays.wrestlingonline.gq/ - Polecamy.
0 komentarze: