Recenzja TNA Impact Wrestling 27/03/2015


Nadszedł czas na kolejny epizod Impact Wrestling, tym razem zatytułowany jako „Hardy’s Revenge”. Jak widać na załączonym obrazku do akcji powraca Jeff Hardy by zemścić się na Stormie za kilka wykluczonych z akcji tygodni w Six Sides of Steel! Brzmi dobrze. Problemem jest jednak, że nie jest to już ani Nowy York ani Anglia. Jest to niestety Orlando na Florydzie, gdzie poziom gal z reguły niestety spada ze względu na słabych fanów co oczywiście odbija się na zawodnikach. To dosyć poważne i po kilku tygodniach możemy zaliczyć spadek jakości. Czy jednak? Przekonaj się czytając całą recenzje.

Segment otwierający gale


Tym razem gale otwieramy segmentem. W ringu pojawia się Storm w towarzystwie Khoy po to by wygłosić promo w stronę Jeff’a Hardy’ego oraz fanów chętnie chantujących jego imię. Storma przemowa była typowa. Przypomniał okoliczności tego jak posłał do szpitala Jeff’a  na przykładzie.. rzucenia arbuza przez klatkę na podłogę.. troche marne? No w sumie tak. Oczywiście James starał ostudzić zapał fanów dookoła mówiąc, że Hardy’ego tu nie ma, lecz jest w szpitalu.. geniuszem być nie trzeba by domyślić się, że theme Jeff’a jest kwestią kilku chwil i tak właśnie się stało. Hardy uraczył nas promo odpowiedzią, która osobiście mi się bardziej spodobała niż ta Storma. Promo James’a było mocno standardowe i bądź co bądź Jeff też ruszył typowymi schematami na podgrzanie widowni jednak wyszło mu to jak najbardziej dobrze. W momencie gdy Jeff oświadczył, że czas skończyć Revoltion zaatakował go zza pleców Manik, ale uporał się z nim bez problemu tak samo jak z później również wbiegającym Ayssem. Podbudowa Main Eventu nie wprowadziła nic nowego, konkretnego, ale jak najbardziej na plus, że feud jest dosyć solidnie budowany. "It's all about Hardy's Revenge".

Zaplecze

Na zapleczu mamy dwa krótkie segmenciki. BDC mówiące między sobą o swoich ostatnich problemach jak utrata tytułu X-Divison przez Low Ki. Następnie ponownie uraczył nas widok James'a Storm'a, który mówiąc, że zawiódł się na Abyssie i Maniku wysłał Khoye na poszukiwania Jeff'a.

X Division Championship
Rockstar Spud (c.) vs. Low Ki

Rockstar Spud staje przed pierwszą obroną swojego świeżo zdobytego tytułu. Zestawienie tych dwóch reprezentantów X-DIvision jest jak najbardziej solidne chociaż oczekiwałem od tej walki szczerze pisząc czegoś więcej. Więcej techniki i szybszej akcji. Tym czasem jak na Spuda przystało, który jest kreowany na Underdoga przez jakąś część walki musiał okładać by potem zaliczyć bohaterski powrót. Tak też rzeczywiście było gdyż Low Ki przez pierwszą część walki szybko zdominował rywala i robił z nim co chciał. W momencie gdy Spud przejął inicjatywę walka przyspieszyła, pokazała kilka akcji, ale jego passa nie trwała długo gdyż jak zwykle bez BDC się nie obeszło. MVP i Kenny próbowali zdezorientować uwagę Spuda i rzeczywiście udało im się to trochę bo po przez ich pojawienie się Rockstarowi nie udało się wykonać jego finiszera „Underdog” i Low Ki bez problemu mu się wyswobodził. W tym momencie jednak pojawił się Drew Galloway na widowni i to na nim skupiło się BDC łącznie z Low Ki, który dał czas rywalowi na odpoczynek i w ostatniej chwili został zaskoczony Roll Upem. Mistrz nam się nie zmienia. Walka? Nic szczególnego. Bądź co bądź po takiej marce jak X-Divison oczekuje więcej tym bardziej, że Low Ki to naprawdę świetny zawodnik, a wydaje mi się, że i Spuda dałoby się więcej wyciągnąć. Rozumiem ,że to Underdog, ale w tej roli widziałbym go raczej w walkach z większymi rywalami takimi jak właśnie ostatnio EC III.

Segment w ringu


Po reklamach dalej w ringu widzimy BDC. MVP jak zwykle dał kawał solidnego heelowego proma za mikrofonem. Strasznie dobrze w mojej opinii sprawdza się w tej roli i argument jaki dobrał do proma w stronę Drew całkiem interesujący gdyż wypomniał mu walczenie o uczciwość w wrestlingu i zarzucił przy tym nie trzymanie się tego po przez interweniowanie w walkach BDC oraz atakowanie ich członków. Pojawia się Galloway i daje swoją odpowiedź jak zwykle niesioną swoją świetną charyzmą! Świetnie się gościa słucha i to są przykłady prawdziwego marnowania talentu jakie robi WWE (oczywiście nie ujmując 3MB <3). Było to już typowe dla Drew jeśli chodzi o ten gimmick. Typowe podgrzewanie widowni wtrącając ich do swoich przemów i stawianie na pierwszym miejscu jeśli chodzi o wrestling. Na szczęście w żaden sposób nie jest to jakieś cukierkowe, a brzmi naprawdę solidnie. Low Ki zaprasza do ringu Drew do walki i tak się dzieje. Galloway wślizguje się do ringu.. a wraz z nim dwóch gości w takich samych koszulkach jak on „Rising” i na plecach „#StandUp”. Rozpoczyna się brawl, który przegrywa BDC z.. The Rising. Nie zostało to powiedziane, ale wygląda na to, że pomocnicy Drew to znany nam z WWE Camacho oraz Shaun Ricker znany z pracy na scenie niezależnej i krótkich przygód w WWE. Ogólnie wszystko wskazuje na to, że niestety jest to kolejna frakcja w TNA i to mnie denerwuje gdyż od roku jak nie więcej TNA jest zależne ciągle od tego by tworzyć frakcje i feudy między nimi. Aktualnie mamy ich aż trzy i po co? Tym bardziej, że wspominałem o tym w recenzji sprzed dwóch tygodni, że Drew pewnie nie będzie sam i zakończy się walką drużynową. To było niestety mega do przewidzenia i to jest spory problem w tym wszystkim mimo dobrej wymiany prom. Są rzeczy, których nie można nadużywać. Jakie jest Wasze zdanie?

Zaplecze

Po walce dostajemy video, w którym Awesome Kong deklaruje, że nikt jej nie zatrzyma na drodze do tego co należy do niej. Łatwo domyślić się, że chodzi o tytuł KO. Następnie mamy BDC ponownie co już jest bardziej ciekawsze. Low Ki i Kenny są zdenerowani atakiem watachy Drew, ale MVP ich uspokoił mówiąc, że to "on już jest gotów" oraz "czas wykonać ten telefon". Kolejny członek BDC?

Singles Match
Awesome Kong vs. Brooke

Jestem skłonny tę walkę nazwać squasem i jeśli nie interesują Cie ujęcia kamery Brooke, które jedyne są tu warte uwagi to śmiało przewiń. Brooke cały czas próbowała coś zdziałać ruszając z ofensywą to jednak nie robiło żadnego wrażenia na Kong. Jedyne co wyszło Brooke to kontra Powerbombu na Sit Out Facebuster oraz Diving Elbow Drop. Trwało to jednak chwilę i walka zakończyła się po finiszerze Kong.  Znęcanie się nad Brooke trwało jeszcze po walce. Awesome rozłożyła stół poza ringiem i w momencie gdy chciała go roztrzaskać za pomocą Brooke pojawiła się Taryn, która rozpoczęła brawl z Kong. I ta była bezsilna mimo kilku lepszych akcji gdyż Kong za każdym razem wracała na nogi by w końcu wykonać Taryn Powerbomb na rozłożony stół. Niby dobrze było zobaczyć kilka mocniejszych akcji w wykonaniu Div jak ten Powerbomb na stół, ale ogólnie bez żadnych większych emocji.

Zaplecze

Widzimy na zaplecze Austina Ariesa, który mówi, że walka Lashleya i Kurta była świetna i jeśli rzeczywiście komuś należy się celebracja dzisiejszego wieczoru to właśnie złotemu medaliście. Co jednak gdy będziemy mogli ujrzeć dziś dwie celebracje? Pamiętajmy o kontrakcie Ariesa na tytuł Wagi Ciężkiej. Następnie krótkie promo dawał Jeff mówiąc, że nic nie będzie już takie same po jego walce z Stormem.. wtedy został zaatakowany przez Khoye. Kolejny brawl wygrany tego wieczoru przez Jeff’a i ten już zdołał uporać się z całym Revoltuon poza James’em. Czy to oznacza brak interwencji tego wieczoru? Jeff wyrwał się z ataków oponenta i powalił go drabiną, kilka razy nią przytrzasnął, a na koniec rozwalił butelke szklaną na jego głowie następnie jeszcze dwie gdy Khoya podnosił się z ziemi za każdym razem. Starano się jak najmocniej pokazać Khoye w tym segmencie, ale on dalej mnie w ogóle nie przekonuje i dla mnie jest po prostu słaby.

Segment w ringu


No i nadszedł czas na celebracje czternastego już zdobycia tytułu Wagi Ciężkiej i po raz pierwszy od trzech i pół roku. Speech był standardowy i krótki. Podziękowania oraz obietnice. Przerywa mu Ethan Carter III mówiąc, że jest inspirujące dla całej szatni kolejne zdobycie mistrzostwa przez Kurta oraz pokonanie przez niego Lashley’a co wydawało się niemożliwe, a jednak. Tak samo jak niemożliwe wydaje się osiemnaście miesięcy bez przypięcia, poddania i pokonanie każdego TNA HoF jak Sting, Bully i oczywiście Kurt co jest osiągnięciem Ethana. Carter swoim dobrym promo doszedł do ogłoszenia, że będzie tym co pokona Kurta i odbierze mu złoto. Co ciekawsze Carter w końcu dostał ciekawą reakcję. Fani przekrzykiwali się – „You can’t wrestler” oraz „Yes you can”. Nim Kurt zdążył coś powiedzieć rozbrzmiał theme song It Factora. Bobby Roode powiedział, że do tej dyskusji powinien dołączyć człowiek, któremu ten tytuł został skradziony i koleś, który nigdy nie miał uczciwego rewanżu o ten tytuł. Roode oddał w swoim speechu szacunek Kurtowi i powiedział, że jest to jego moment jednak tylko moment gdyż nie ma osoby, której tak bardzo należy się ten pas jak jemu. EY, który pojawił się kolejny jednak odciągnął uwagę Bobby’ego od tytułu Wagi Ciężkiej wspominając, że to on jest powodem utraty tytułu Wagi Ciężkiej i że ten mimo przegranych walk z nimi nie podda się i dalej będzie mu przeszkadzał w zdobyciu tytułu. Następny okazał się Austin Aries, którego speech dla mnie był jak najbardziej solidny w tym segmencie dobrze punktując głównie Ethana Cartera mówiąc, że każdy w tym ringu zdążył zdobyć tytuł Wagi Ciężkiej. Może poza Ethanem, który nie da rady kupić tytułu za pieniądze. I to powinna być celebracja mistrza świata wagi ciężkiej dlatego on wziął ze sobą szampana.. pytanie jednak skierował do Kurta. To będzie Kurta celebracja zdobycia mistrzostwa.. czy jego? Angle w końcu w swojej celebracji za dużo się nie nagadał. Na sam koniec skwitował każdego z panów żeby podali czas i miejsce bo on będzie walczył z każdym. W momencie gdy już kierował się na zaplecze wyszedł mu na przeciw Lashley mówiąc, że oni nie zasługują na walkę o pas, lecz to on na nią zasługuje. Kurt od razu chciał przejść do rewanżu jednak zostali rozdzieleni przez ochrone. W ringu za to rozpoczął się brawl między potencjalnymi pretendentami do tytułu. Na pomoc okladanemu AA i Bobby'emu wybiegł.. Mr. Anderson, którego mi szkoda, że jest wszędzie w TNA ostatnio tylko i wyłącznie na doczepkę. Obraz zgasł w trakcie brawlu. Schemat segmentu doskonale nam znany. Mamy przedstawienie racji każdego dlaczego to on powinien dostać szanse na tytuł wagi ciężkiej. Przyznam, że poziom wypowiedzi był naprawdę solidny. Nawet EC III w końcu dał ciut ciekawszy speech niż z reguły gdyż uderzył z fajnym argumentem oraz nie mówił jego tak sztucznie jak to czasem mu się zdarza. Nie lubię jak robi sztuczny entuzjazm czy jak to inaczej nazwać. Nie wiem czy zrozumiecie o co mi chodzi. Segment jak najbardziej dla mnie pozytyw chociaż szkoda, że Kurt nie dostał szansy na powiedzenie czegoś bardziej konkretnego. Podczas swojej celebracji mistrz lśnił najmniej no, ale jak widać nie o to tu chodziło. Jedyne czego mi tu brakowało to Teddy'ego Long'a ogłaszającego 6 Man Tag Team Match, w który zamienił się ten brawl po przerwie..

6-Man Tag Team
Ethan Carter III, Tyrus & Eric Young vs. Austin Aries & Bobby Roode & Mr. Anderson

Dostaliśmy 6-Man Tag Team w okolicznościach niczym z WWE. Chyba każdy dobrze zrozumie kontekst tego zdania. Nie jestem jakimś ogromnym fanem tej stypulacji mimo, że zawsze byłem fanem drużynowego wrestlingu. Jest to motyw już dla mnie po prostu za bardzo wymęczony głównie przez WWE, które zawsze to stosuje kiedy nie wiem gdzie upchać zawodników na tygodniówce. Tego jednak nie ma co porównywać do tego co dostajemy u Vince’a gdyż jak najbardziej był to solidny Tag Team Match. Ciesze się, że w drużynach nie było niepotrzebnych schematycznych spięć, lecz po prostu obie drużyny między sobą bardzo dobrze współpracowały. W końcówce ujrzeliśmy mały return Dirty Heels, które swoją standardową kombinacją Corner Dropkick oraz Spinebuster szykowali się do wykończenia Erica Young’a i rzeczywiście byli blisko gdyż AA już szykował się do 450 Splash. EY miał jednak dużo czasu na odpoczynek gdyż zamieszanie się zrobiło jak EC III zaczął przeszkadzać Ariesowi. Gdy już Bobby go wyeliminował z okolic, Young był na tyle wypoczęty by uniknąć lotu oponenta. Austin boleśnie zderzył się nogami z matą i w ten sposób Figure 4 Leglock pozbawił jego drużynę zwycięstwa. 

Segment w ringu


W ringu pojawił się Bram zarzucając Magnusowi tchórzostwo, przez jego ukrywanie się za rodziną i wykorzystywanie żony do brudnej roboty. Długo nie musieliśmy czekać na odpowiedź małżeństwa. Wystarczyło, że Bram już chciał wchodzić na temat dziecka Magnusa i Micky co mocno zdenerwowało Anglika i oznajmił, że jeszcze jedno słowo o dziecku i to nie będzie sprawa dla sędziów, ochrony, lecz policji. Bram coraz bardziej podoba mi się w tym segmencie jako psychopata, który bawi się w gierki psychologiczne z Magnusem cały czas ruszając temat jego rodziny. Stwierdził, że Micky będzie sama w pustym domu w momencie gdy on skopie dupsko Magnusa, lecz nie musi się martwić gdyż jego drzwi są zawsze otwarte. To sprowokowało Magnusa do brawlu, który przegrał po Low Blowie. Bram prezentując się coraz lepiej jako psychopata wciągnął za włosy Micky do ringu i chciał ją pocałować w momencie jednak powstrzymał go Magnus za pomocą German Suplexu! Magnus już po wygraniu brawlu metalową rurką chciał opuścić ring jednak James jeszcze wróciła do ringu rzucając się na Brama co temu dało satysfakcja gdyż widać, że jego działania zaczynają działać. To zdecydowanie najlepszy feud aktualnie jeśli chodzi o TNA, a postać Brama podoba mi się coraz bardziej w swoich działaniach. Duży plus za segment. 

6-Sides of Steel
Jeff Hardy vs. James Storm

Nadszedł czas na tytułową zemste Hardyego i Main Event, na którym postanowiono oprzeć galę. I w pewnym stopniu słusznie gdy i wielkie nazwiska dla TNA, a i dosyć dobrze przygotowana otoczka. W końcu gdy Revolution zostało ograniczone przez Jeff’a na tej gali możemy spodziewać się czystej walki i tak też się stało. Walka zdecydowanie moim zdaniem była warta swojej pozycji. Lubie koncepcje 6-Sides of Steel z ścianą górną, na której zawieszone są przedmioty. To zdecydowanie ubarwia motyw walki w klatce. I oczywiście ani dobrego wykorzystania ich ani dobrego wykorzystania klatki nie zabrakło co oczywiście cieszy. Końcówka walki okazała się interesująca i dosyć innowacyjna. Po uderzeniu krowim dzwonkiem oraz Twist of Fate Storm już był wykluczony z walki to jednak nie było wystarczające dla Jeff’a, który wydaje mi się, że kiedyś zabije się jeszcze dla tej federacji. Chodzi mi o to głównie, że lada chwila pewnie skończy jak Edge, któremu jak wiemy grozi wózek inwalidzki. Wystarczy spojrzeć na te wszystkie ryzykowne akcje Jeff’a. Ta, do której posunął się podczas tej gali nie była tak brutalna i ryzykowna jak ten upadek z klatki na schody, ale była dobra i innowacyjna. Hardy wspiął się na sufit klatki i zwisając z niego zaczął się na nim bujać nad James’em by w końcu spaść na niego z Splash’em, który doprowadził go do zwycięstwa. Naprawdę dobrze mi się to oglądało.

Podsumowując gala rzeczywiście okazała się gorsza od tej zeszłotygodniowej tak jak to wiele osób przewidywało. Nie jestem w stanie określić czy to wina Orlando czy nie ten temat jednak odpuszcze. Widać jednak pozytwy w dzisiejszej gali. Ringowo poza Main Eventem stała ona na gorszym poziomie. To co jednak mi sie podoba w tym, że ograniczono gale ringowo to, że dużo czasu dano na segmenty i na solidne podbudowy feudów co również mocno jest potrzebne. Tak jak tydzień temu dostaliśmy same mocne walki to w tym oparto gale tylko na Main Evencie dlatego postarano się by wyglądał on jak najlepiej na tle gali i tak też się stało. Za tydzień mamy zamiane ról gdyż kartą dostaniemy gale podobną do tej sprzed tygodnia. Zobaczymy co z tego wyjdzie. W tym tygodniu gorzej ringowo, ale storylinowo jak najbardziej dobrze i Main Event godny uwagi. Z kolejną recenzją widzimy się za tydzień.

1 komentarz: