WWE by Vieiraa, czyli moje przemyślenia #3 - Krajobraz po Summerslam

Jeżeli jeszcze nie oglądałeś Summerslam 2015 to nie czytaj dalej, bo natkniesz się na masę spojlerów.



  Największe wydarzenie lata już za nami. Na forach internetowych przeczytacie opinie użytkowników który wylewają wiadro pomyj na Summerslam. Summershit czy BullshitMania to tylko pierwsze przykłady z brzegu. Ale czy gala była naprawdę taka zła, czy to po prostu głos "typowego Polaka", marudzącego na wszystko, nie potrafiący niczego docenić i krytykujący produkt serwowany przez Vince'a McMahona, bo teraz jest tak w modzie? W moich przemyśleniach postaram się wam na to pytanie odpowiedzieć.


  Nie będę każdej walki po kolei opisywał. Zacznę od zdecydowanie najważniejszej walki wczorajszego wieczoru, walki o której finish się bardzo obawiałem i która spowodowała drgawki obawą przed czystym zwycięstwem Johna. Na szczęście wynik mnie satysfakcjonuje w 100%! Walka stała na wysokim poziomie. Hejterzy mówiący że John Cena nie umie walczyć mogą zmienić swój znak drwin, szczególnie po walkach z Owensem czy Rollinsem. Cena umie walczyć i kiedy trzeba pokaże to. Co bardzo cieszy to booking Rollinsa. W końcu nie widzimy cipo-heela, tylko aroganckiego, zuchwałego i w pełni uzasadnionego pewnego siebie mistrza WWE i US! Seth nie szuka sposobów jak przetrwać walkę i wyrolować przeciwnika by podstępem zatrzymać swój tytuł. Teraz widzimy prawdziwego mistrza z krwi i kości. "The Cure" dzisiejszego wrestlingu (zapewne biały strój miał sugerować lekarstwo na Cenę). Właśnie przez taki booking nie jestem zły że nie wygrał bez pomocy, bo i tak wyglądał dobrze, jak równy z równym z Johnem Ceną (co taką oczywistością wcale nie jest). Pytanie po co tylko Jon Steward zaatakował bohatera dzieci, szczególnie jak kilka miesięcy wcześniej miał konflikt właśnie z obecnym posiadaczem pasów WWE i US. No nic, pozostaje czekać na RAW.

FunFact - osoby odpowiedzialne za stronę WWE.com chyba nie spodziewali się podwójnego mistrza i tytuł US zniknął ze strony. Sprawdźcie sobie ;)


  Walkę Randy Orton vs Sheamus rozpoczęliśmy galę, a co za tym idzie wystąpiły u mnie problemy ze streamem, przez co nie widziałem większości walki. Jednak nie smuci mnie to, takie zestawienie widzieliśmy nie raz. Sheamus wygrywa po podwójnym (dobrze wyglądającym) Brouge Kick. Koniec histori, dobrze że mało istotna walka była w openerze.



  Następnie walka o mistrzostwo Tag Team. WWE pakuje nam co jakiś czas pojedynek drużyn, przez co ten rodzaj walki stał się powszechny i już nie jest interesujący. Ile razy w przeciągu ostatnich miesięcy widzieliśmy trzy czy cztery drużyny walczące o pas w tej dywizji? No właśnie, za często. Vince McMahon zapewne liczy że każda taka walka będzie oprawę i jakość walk pomiędzy braćmi Hardy, Dudley Boys oraz Edge & Christian, jednak bez odpowiedniej historii oraz ciekawych, wyróżniających się teamów walki drużyn nie są niczym ponadprzeciętnym. Dlatego więc cieszę się wygraną New Day, czyli zespołem który się wyróżnia. Musicie przyznać że ich śpiew przed walką wyszedł znakomicie. I jak tu ich nie lubić? Oby New Day było jak najwięcej w TV a cieszącego się Kofiego i Big E jeszcze więcej. No i gadającego Woodsa, który podczas walki zmęczy się nie mniej niż uczestnicy walki. NEW DAY ROCKS!




  Opiszę teraz kilka walk za jednym razem, gdyż nie są one na tyle istotne by się nad nimi jakoś super rozpisywać. Końcówka walki Rusev vs Ziggler sugeruje nam Mixed Tag Team Match na następnym PPV na co każdy czekał podczas Summerslam (chyba tylko ja na to nie czekałem z tego co czytam i obserwuje). Przynajmniej nikt nie spodziewał się podwójnego wyliczenia i to ciekawe, ale lekko przeciągające się story będzie kontynuowane. Walka o pas Interkontynentalny odbyła się... i już. Nic ciekawego, końcówka bardzo mi się nie podobała, bo zwycięzca nie wyszedł na tym jako ten najlepszy, ot przypiął leżącego zawodnika i wygrał. Dobrze, że była to walka trzech przeciwników, przez co nie było postojów i była to walka krótka, ale jednak dynamiczna. Walka teamów z "gwiazdą" w tle wyszła przyzwoicie. Jeżeli "gwiazdy" muszą występować w ringu to niech to będą gwiazdy pokroju Amella (bądz Stewarda) który wrestling znają. Amella nie znałem, ale w ringu spisał się dobrze, szczególnie że nie jest zapaśnikiem. Pomimo mniejszego stażu w ringu jest lepszym wrestlerem niż Eva Marie, a widoczny na zdjęciu skok z trzeciej liny poza ring wyszedł dobrze. Gratuluję odwagi.



  Walka Reigns & Ambrose vs Wyatt & Harper promowana była jako walka rodzin. Szczerze mówiąc za dużo z niej nie pamiętam, wiem tylko tyle że się odbyła i przypięty został Wyatt. Czemu nie Harper? Oficjele stwierdzili że w ostatnich tygodniach zbyt często został pokonany, więc dali przegrać Bray'owi. Co-Main Event, czyli walka Kevin Owens vs Cesaro. Wiadomo nie od dziś, że przedostatnia walka w WWE na PPV jest raczej mało znacząca, jest odpoczynkiem przed daniem głównym jakim jest Main Event. Na Summerslam na szczęście tak nie było, dostaliśmy solidne starcie z poprawną opowiedzianą historią. Było kilka pamiętnych momentów walki (chyba pierwszy raz w głównym rosterze skok Owensa poza ring czy ten jego fikołek na bandy), więc walka na plus. Zapewne każdy z nas oczekiwał więcej, ale po Takeover Kevin ciut się oszczędzał, dlatego nie zobaczyliśmy pełni umiejętności obojga. No i dość mało czasu na walkę poskutkował odbiorem walki. Jednak sam fakt obecności Cesaro i Owensa na największej gali lata jest na plus i walka choć lekko zawiodła jest godna obejrzenia.


  Ehhhh, divy divy divy... Jak często daję im szansę, tak często się zawodzę. Co to w ogóle za gniot był? Uwierzcie mi, jestem ostatni co krytykowałby kobiety, nawet w najgorszych czasach dla tej dywizji nie przewijałem ich walk, ale kurdę ile można? Zapewne będę się powtarzał, ale dopóki nie będzie czegoś więcej poza gadaniem o rewolucji i hashtagu w prawym górnym rogu to dywizja div nie będzie interesująca. Tak naprawdę nie ma tu żadnego story to follow, więc ciężko się jakkolwiek w walkę zaangażować. Co do walki, do momentu spotów ze skakaniem poza ring było ciekawie, potem typowa walka drużynowa w WWE. Becky zgarnia pin co cieszy w sumie... chyba... jakoś nie jestem jej fanem. Owszem ma umiejętności, ale nie przekonuje mnie tak jak Charlotte a o Banks nie wspomnę. Z bólem serca, ale zdecydowanie najgorsza walka gali. Ciekawe czy kiedyś doczekamy się walki kobiet na PPV dorównującym chociaż w połowie walkę Bayley vs Sasha Banks z sobotniego Takeover.... Oby to tylko nie było marzenie...


  Pora na Main Event. Zapewne wiele z was miało taką samą reakcję jak ja "WTF was that? To już? To już koniec, tak... tak po prostu koniec?" Baaaaaaaardzo dziwna końcówka, ale powinniśmy się cieszyć taką końcówką, bo było to coś innego, nowego. Nie ma powielanych schematów, czy znanych i widzianych przez nas rzeczy. Walka jak walka, nie była fascynująca. Tuż po gongu na trybunach była cisza, ale na szczęście z biegiem walki ożyła, chociaż do reakcji z walki Cena vs Rollins jednak brakuje. Taka końcówka doprowadzi nas zapewne do rewanżu, która zgodnie z plotami ma się odbyć na Wrestlemanii... Przemilczę to i nie powiem jak bardzo chce by ta plotka plotką pozostała. Moment walki? Zdecydowanie śmiech Lesnara i Undertakera.

  Summerslam jako gala Pay-Per-View spełniła swoje zadanie jakim jest pozostawienie niedosytu, a co za tym idzie obejrzenie RAW dzień po gali. Czy Summerslam 2015 było lepsze od Takeover? Ciężko stwierdzić, absolutnie walką weekendu jest starcie Bayley i Sashy Banks, jednak wszyscy wiedzieliśmy że wygra Bayley. Tak samo że wygra Balor, Crews, Samoa Joe, czy The Vaudevillians. Jedyną niewiadomą była walka Breeze vs Liger którą troszeczkę zaskakująco wygrał Japończyk. Na Summerslam mieliśmy, aż dwie walki którego rezultatu nie znaliśmy i czekaliśmy w napięciu na to czym zaskoczą nas kreatywni. Dla mnie zaskoczyli nas w stopni wystarczającym, uciekając od przetartych szlaków i wychodząc z inicjatywą i kreatywnością. Powiedzmy że Takeover było równie dobre jak Summerslam. A na koniec zostawię was z najbardziej pozytywnym zdjęciem Summerslam.


4 komentarze:

  1. Świetna ocena. Fajnie się ciebie czyta bo zawsze starasz się wyciągnąć wszystko co dobre. Nie powiedziałbym jednak, że TakeOver jest na równi z SummerSlam, bo tam cała gala była świetnie poprowadzona, a tutaj nawet połowa walk nie była dobrze wypromowana. Walki owszem trzymały poziom, ale brakowało w wielu polotu. Poza tym oprawa TakeOver biła na głowę tą z SS. Tu nie było żadnych kreatywnych wejść czy jakiegoś unikalnego stage'u. Tylko Stewart jako host starał się zapewnić atmosferę (i wyszło mu całkiem dobrze). TakeOver było zbyt rewolucyjne by móc powiedzieć, że jakakolwiek tegoroczna gala mogłaby się z nią mierzyć.
    I żeby nie było. Nadal uważam, że SummerSlam tegoroczne nigdy nie zbliżyło się tak blisko do poziomu Wrestlemanii z tego samego roku. Tylko po prostu TakeOver było idealne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pomyślałem o atmosferze i stage'u Takeover, które faktycznie zrobiły różnice, tak jak wejścia na przykład Sashy Banks. Jednak NXT ciut lepsze od Summerslam ;)

      Usuń
    2. Ciut lepsze? Okej, nie było wielkiej różnicy, ale NXT oglądało się fenomenalnie, a SS po prostu dobrze. Ot typowe PPV z bullshitem na koniec, dwoma dorbymi walkami i tyle :) Ale o tym możecie przeczytać w "rzut oka na..#20 - NXT Takeover Brooklyn", który już na blogu :)

      Usuń
  2. Cena coś tam umie, nie powiem, że nie, ale żeby wykręcić dobrą walkę musi mieć rywala z dużymi umiejętnościami, który go poprowadzi. Co do walki Owens vs Cesaro, to cholernie żałuję, że nie zrobiono odwrotnie, to jest na NXT walka Owensa nie była bez stypulacji, a na SS nie dodano jakiejś stypulacji. Wiadomo, że Ladder match odpadał, bo musiałby być o coś, no chyba, że na RAW 2 tygodnie przed SS Cena nieoczekiwanie straciłby tytuł na rzecz Cesaro lub Owensa. Bez pasa, walizki czy kontraktu na szali można było dać stypulację Last Man Standing, albo zwykłe No DQ i ta walka mogłaby być lepsza niż była.

    Co do Taker vs Lesnar to nie tylko ty nie chcesz tej walki na WMce, a chyba większość fanów. Wszyscy czekamy na Dream Match Undertaker vs Sting na WM :) Na dzisiejszym RAW podejrzewam, że na Lesnarze zemści się jeszcze Kane, a może nawet pojawi się Sting.

    OdpowiedzUsuń