O to moja recenzja najnowszego epizodu Impact Wrestling! Na wstępie zaznacze, że będzie również przepełniona moimi przemyśleniami i obiektywnymi opiniami. Dlatego, że jest to pierwszy wpis na temat Impact Wrestling na tym blogu momentalnie mogę odnosić się nie tylko do tego epizodu, ale i do tych od przeniesienia IW z Spike TV na Destination America.
Last Man Standing Match
Eric Young vs. Bobby Roode

Gale zaczynamy mocnym akcentem co oczywiście jest na plus.
Last Man Standing to zdecydowanie dobry wybór na zrobienie dobrego pierwszego
wrażenia. W końcu od początku dużo zależy, tak jest z reguły w moim przypadku.
Wiedziałem jednak, że nie zawiodę się na tym starciu ze względu właśnie na
uczestników, których lubię i którzy już kilka razy dobrze sprawdzili się w
ringu między sobą. Jednak czy to zaskoczenie po tylu latach znajomości? Sam Last Man Standing już zdążył nas przyzwyczaić, a bynajmniej mnie, do tego, że
jest to stypulacja prowadzona z reguły dosyć schematycznie przez co nie
przepadam zbytnio za tym rodzajem walki tak bardzo jak za zawodnikami. Nie zabrakło wymiany finisher’ów, „zaskakujących”
powrotów do walki pod sam koniec liczenia czy „emocjonującego” podwójnego
wyliczania pod koniec walki. Bardzo dobrze już to znamy. Nie zmienia to faktu
jednak, że Ci zawodnicy dobrze sobie radzą w ringu ze sobą i dobrze odnaleźli
się w tej dosyć schematycznej otoczce. Dobrze było zobaczyć chociażby Roode Bomb z krawędzi ringu na stół rozłożony poza nim na sam finisz walki. A nie
zapominajmy, że jest to wciąż tylko i wyłącznie tygodniówka i na sam początek
gali w celu rozgrzania widowni i zachęcenia do dalszego śledzenia show – jak najbardziej
walka plus.
Segment
Drew Galloway & MVP
Niestety nigdy nie zdążyłem się zapoznać w jakim gimmicku
prezentuje się Drew na scenie niezależnej więc nie wiem czy to motyw specjalnie
wykorzystywany przez niego tu w TNA czy wykorzystywany od dawna w różnych ringach,
ale podoba mi się w roli Bohatera Pro Wrestlingu oraz głosu fanów. Ja osobiście
lubię widzieć gimmicki, których fani tacy jak my są – częścią. To pokazuje
przynajmniej, że my również tworzymy show, a nie jesteśmy tylko skasowanym
biletem. Ogólnie Drew w tych wypowiedziach ewidentnie nawiązuje do WWE i
zauważyłem, że TNA ostatnio bardzo lubi to robić. W końcu to Imperium Vince’a
od dłuższego czasu serwuje nam to czego my nie chcemy oglądać, (Smart Mode On)
spójrzmy na przykład Romka w Main Evencie Wrestlemanii (Hate na Romka
zaliczony, Smart Mode Off). To jest sposób dla TNA na budowanie alternatywy dla
rozczarowanych fanów produktem WWE, większe liczenie się z fanami. Dobrze, że
to właśnie Drew został postawiony na czele tego pomysłu. Mic Skill ma dobry, a
i charyzmy mu nie brakuje.
Następnie pojawia się MVP z Beat Down Clan jednak to tylko
w rękach Montela jest mikrofon. Nie będę tego segmentu recenzował przez pryzmat
tego która z wypowiedzi była lepsza bo w sumie mamy tu całkowicie dwie
przeciwności gimmickowe, a mi osobiście byłoby ciężko wybrać gdyż obu panów bardzo
lubie. MVP ma charyzmę i zawsze udaje mu się powiedzieć coś czym wzbudza
prawdziwy, a nie gimmickowi heat. MVP to naprawdę dobry heel i pokazał to po
raz kolejny.
Drew Galloway vs. MVP
Walką bądź co bądź ciężko to nazwać gdyż było to
zdecydowanie za krótkie i niestety końcówka – atak BDC aż nadto przewidywalny,
a szkoda bo przy kilku minutach więcej to mogła by być naprawdę solidna walka w
końcu z udziałem dwóch naprawdę doświadczonych wrestlerów. Tym razem dostaliśmy
pojedynek jednak ewidentnie na podkręcenie i przedłużenie tego feudu. Nie wiem
jak wy, ale ja jestem już mega znudzony stajniami w wrestlingu, a głównie w
TNA, które od kilku lat po prostu nie może bez nich żyć. Czy nie jest to już
męczące? Jest. No bo ile można używać ten sam, schematyczny motyw. Atak całej
grupy na jednego gościa, potem zacznie go bronić kilka innych zawodników i
pewnie wszystko i tak zakończy się walka drużynową i niech ktoś mnie sprawdzi
czy rzeczywiście nie będę musiał tego napisać w kolejnej recenzji w przeciągu
kilku najbliższych tygodni. Przybliżę sytuację na koniec ataku na Drew. Był
podtrzymywany przez dwie osoby, oparty głową o metalowy słupek od narożnika i
Low Ki uderzył go metalową rurką w głowę. No. Uderzył. Oczywiste, że nie
zrobiłby tego naprawdę jednak było już to za bardzo widać bo uderzył mu
centralnie nad głową co uchwyciła kamera i było słychać jak sama rura zderza
się z metalowym słupkiem, a Drew zwinął się i zakrwawił jakby to on jednak
dostał w głowe. Sam już dźwięk nie zgrywa się z sytuacją to co dopiero z samym ujęciem.
Może czepiam się drobiazgów, ale ujęcia w takich momentach są jednak bardzo
kluczowe.
Bram vs. Magnus
Za nim przejdę do samej walki na chwilę cofnę się w
przeszłość i skupie się na ogólnym motywie tego feudu, który jest dla mnie trochę
głupi. Bram i Magnus jeszcze kilka tygodni temu byli Tag Team’em i spięcie
zaczęło się podczas Feast of Fired* w momencie kiedy Magnus zdjął walizkę,
którą gotów już był ściągnąć Bram. Okej. Jest to jakiś motyw. Zazdrość i
zdenerwowanie, że Magnus zgarnął zwycięstwo sprzed nosa Brama.. rozumiałbym
to.. gdyby w środku był title shot na tytuł wagi ciężkiej, a nie na tytuły Tag Team!
Co zależy Bramowi to czy on ściągnął walizkę czy Magnus skoro w środku i tak
jest Title Shot na pasy Tag Team, który ten tworzy właśnie z nim. Zamiast tego
zaatakował Magnusa i rozwalił TT, w którym miałby teraz zagwarantowaną walkę o
pasy. Widać w tym jakąkolwiek logikę? Nie koniecznie.
Sama w sobie walka była krótka i niestety kolejna, która
zakończyła się w nieczysty sposób. Niestety powszechnie już się przyjęło, że
jak ktoś ma ze sobą feud, to by on dalej trwał trzeba każdą albo co drugą
przynajmniej walkę kończyć jakąś interwencją albo oszustwem. Strasznie
wkurzająca zasada, ale co zrobisz jak nic nie zrobisz. Po raz kolejny jak już
wspomniałem pojedynek krótki, ale dobrze wykorzystane kilka minut bo bez
niepotrzebnych zastojów w dobrym tempie. Lubię jak w feudach sprzedaje się kontuzje
i również tak było w tym momencie gdyż Bram skupiał się na kontuzjowanym karku
oponenta. Jak już wspomniałem Magnus wygrał przez dyskwalifikację.
Sama sytuacja po walce spodobała mi się chociaż twierdzę, ze
przy czystym zwycięstwie Bram też by mógł spokojnie tę sytuację powtórzyć, a i
byłby powód by ciągnąć feud dalej – Bram szarpie za włosy żone Magnusa, Micky
James. I tutaj feud wreszcie nabiera tempa i na szczęście TNA przysłania ten
żałosny motyw z walizką, który jak już wspomniałem był bez podstawny. Postać
Brama podoba mi się w ostatnich tygodniach, w tym również. Lubię postacie,
które pokazuje „szalone” oblicza i są w stanie posunąć się do wszystkiego. Taki
heel zawsze dobrze potrafi rozkręcić feud i w tym wypadku też tak wyszło,
zdecydowanie na plus. Chociaż motyw zmuszenia przywiązanego do narożnika Magusa
do całowania butów Brama by ten puścił jego żone.. upokarzające, trochę
śmieszny, ale zdecydowanie sprawia, że feud robi się coraz bardziej osobisty.
To co. Kiss My Foot Match za tydzień?
Intergender Match
Robbie E vs. Brooke
Kogo obchodzi przebieg walki? Za samą wejście Brooke dał bym
Five Star temu pojedynkowi! Brooke Adams – Smart Fan Zone poleca. W sumie sam chętnie bym stoczył taki pojedynek..
nevermind bo zaczynam odbiegać zbytnio od tematu. Robbie E ma strasznie denerwujący gimmick i
trudno zaprzeczyć, że Rob dobrze się w nim sprawdza gdyż rzeczywiście jego
zachowania są denerwujące, ale i takie komediowe postacie są Wrestlingowi
potrzebne i pod tym właśnie, komediowym kątem można w miarę pozytywnie ocenić
ten pojedynek. W swojej roli został poprawnie zablokowany i co ja mogę więcej powiedzieć
na temat przebiegu. Chociaż apropo przebiegu to w sumie interesujące było
przyjęcie Veritical Suplexu przez Brooke. W końcu nie ma ona rozmiarów Chyny,
że poczułaby to tak samo jak typowy facet padający na mate więc brawa dla niej.
Skradła ten pojedynek i to nie tylko przyjęciem tego suplexu.. echem. Jej
zwycięstwo raczej nie zaskakuje. Kolejny wynik do przewidzenia.
Hair vs. Hair Match
Ethan Carter III vs. Rockstar Spud
Ani EC III ani Rockstar to nie są jeszcze Main Eventerzy,
ale fakt, że dostali szanse zamknąć galę jest jak najbardziej na plus.
Rzeczywiście ich feud ma jedno z dłużej, jak nie najdłużej budowanych podłoż właśnie do takiej „większej” walki jaką jest dla tego feudu ten Hair vs Hair
Match. Przyznam, że dobrze było zobaczyć taką ilość krwi w tej walce co w
pewnym sensie było niespodzianką dla mnie bo na przykład Roode i Young nie
dostali takiej możliwości, a przecież jest to tylko Ethan Carter oraz..
Rockstar Spud, typowy Baby Face. Podobało mi się to sprzedawanie tego
osłabienia związanego z krwawieniem w wykonaniu Spuda po przez zostawianie na
wielu miejscach ślady zwłaszcza na klatce samego EC III. Walka w sumie była
prowadzona w wolnym stylu. Ethan bądź co bądź nie ma aż tak rozbudowanego
arsenału akcji, ale pasowało tutaj to pastwienie się jego nad słabszym i
mniejszym. W końcu w pewnym stopniu to jest główny motyw tego feudu,
upokarzanie Spuda. Sam Rockstar swoimi szybszymi momentami urozmaicał ten
pojedynek więc było to dosyć fajnie zrównoważone. W momencie kiedy Jeremy
sprzedał Low Blow Ethanowi, a Spud wykonał Stunner to miałem przez moment
zawahanie, że streak Cartera może się skończyć i po fanach również było to
widać to.. jednak byłoby zbyt proste. W samej walce pojawił się bardzo fajny tribute
do Hulk’a Hogana w wykonaniu Spuda. Za pomocą słynnego powstania zakończonego „YOOOU”
– Spud zostało pokazany jako Underdog, a z pewnością na tym coś zyska. I mnie
takie smaczki w walkach zawsze cieszą. Solidna walka na zakończenie gali choć
może po nazwiskach tego nie widać. Rockstar mimo swoich małych gabarytów umie
się naprawdę dobrze pokazać, a EC III mimo małego arsenału ruchów ma już doświadczenie
po starciach z gigantami biznesu. Duża rolę w jakości tej walki odegrała
historia. Było widać, że fani ją czują i rzeczywiście wspierają swojego blond
bohatera, który mimo porażki dużo zyskał na tym pojedynku.
Teraz przejdę do sytuacji po walce. EC III zakończył galę w dobrym heelowskim stylu. Dosyć standardowa
zmyła z pseudo Face Turn’em, ale dobrze to wyszło i z mocnej strony go
pokazało, po raz kolejny upokarzając Spuda na oczach jego rodaków. Gościa
rzeczywiście się nienawidzi i przyrównując go do Miza – dobrze spisuje się w
swojej roli.
Podsumowanie
Odkąd TNA przeszło z Spike TV na Destination America dobrzę się przy nich bawię i tak również było podczas tej gali. Cieszę się, że TNA zaczyna baierać barw jako alternatywa dla WWE. No dobra, może to za mocne porównanie. Jako konkurencja dla Smackdown i właśnie jako konkurencja dla tego czwartkowego show spisuje się coraz lepiej. Widać, że Impact w końcu przestaje starać się walczyć z RAW, z którym niestety jednak nie ma szans. Na tle Smackdown wyglada to znacznie lepiej. Ja sam osobiście wolę oglądać Impact niż RAW jednak marka w biznesie robi swoje. Może będzie ktoś chciał przeczytać felieton na ten temat? Zachęcam do opinii w komentarzach. Tymczasem mogę wystawić jak najbardziej pozytywną ocenę wystawić za ten epizod Impact. Za brutalność, dobry szybki Wrestling pozbawiony zbędnych przestoi. Zdecydowanie jest więcej czasu na walki niż segmenty. Segment mówiony w zasadzie byl jeden i nie widzę w sumie w tym problemu. Nie zapominajmy czym tak naprawdę jest Wrestling i czym powinien się cechować. Oczywiście w miedzy czasie przed i po walkach były krótkie wywiady z zawodnikami biorącymi w nich udział. Nie ocenialem tej fmory, ale jest jak najbardziej okej. Na szczęście nie jest to schematyczna forma wywiadu prowadzona przez osobę od tego, a dosyć dynamiczna i luźna co jest oczywiście na plus.
Recenzjami Impact Wrestling będę zajmował się regularnie. Zachęcam do oglądania show i zapoznawania się z moimi opiniami. Może przydarzy nam się ciekawa wymiana zdań na temat show? Jestem ciekaw Waszych opinii i mam nadzieję, że te recenzje bedą mile widziane i nie przekreślicie federacji Dixie od razu, zwłaszcza teraz gdy zaczyna nabierać świeżości!
0 komentarze: