Wrestlemania XXXI coraz bliżej w związku z czym doszedłem do wniosku, że warto najbliższy "powrót do przeszłości" poswięcić jakiejś Wrestlemanii. W tym wypadku postawiłem na uznawaną za jedną z najlepszych, czyli na Wrestlemanie X-7. Może ktoś sądzi inaczej i nie mam zamiaru starać się na siłę zmienić czyjeś zdanie. Nie da się jednak zaprzeczyć, że ta Wrestlemania pozostawiła po sobie bardzo dobry ślad, kilka naprawdę dobrych walk, a z nimi momentów. Liczymy, że Wrestlemania XXXI pozostawi rownież po sobie taki ślad gdyż jest potencjał mimo słabej Road to Wrestlemanii i niech ta WM X-7 posłuży nam wszystkim jako przypomnienie jak wielkie i dobre potrafią być te gale.
- Gale rozpoczynamy w świetnym klimacie świetnego theme songu Limp Bizkit – My Way. Tego mi brakuje na Wrestlemanii. David Guetta i Kid Ink Wrestlemania XXXI? Who? Nie wspominając o naprawdę solidnym składzie przy stoliku - Paul Heyman i Jim Ross. Świetnie sie słuchało tej dwójki.
Intercontinental Championship
Chris Jericho vs. William Regal
To co prezentuje ta walka to na pewno fakt, że WWE zaliczyło bardzo spory spadek jeśli chodzi o feudy o pasy Midcardowe. Chociaż szczerze mówiąc.. Patrząc na przepychanke Reigns'a i Lesnar'a w Main Evencie nie jest lepiej. To co przemawia za takimi pojedynkami jak ten to wyrzucenie schematyczności za siebie i po prostu ubarwianie historii bardziej niż tylko przez interwencje podczas walk tudzież odwracanie uwagi rywala po przez siedzenie za stolikiem komentatorskim. Nie oszukujmy się. Scena Y2J'a oddającego mocz do herbaty Regala jest niemalże legendarna. Na samym początku trochę słabo wyszło to Crossbody Y2J'a gdyż nie za bardzo trafił w Wiliama chociaż tutaj bym bardziej wskazywał na złe ustawienie się tego drugiego. Walka zdecydowanie pod dyktando Regala, ale to w żaden sposób nie przeszkadza. W solidny sposób William jak zwykle dobrze pokazał swoje umiejętności techniczne co zawsze się dobrze ogląda. Poza tym walka nie była jednak jakaś szczególna, a końcówka nawet mało interesująca. Lionsault na zakończenie walki jest mało przekonujący zwłaszcza po przebiegu walki, w którym Regal był więcej w ofensywie. Y2J wciąż mistrzem.
6-Man Tag Team
Bradshaw & Faarooq & Tazz vs. Right to Censor
Może to mało znaczące jeśli chozdzi o walkę, ale cholera. Zawsze zadziwia mnie to jak Bradshaw zmienił się na przestrzeni lat.. sama walka była bardzo krótka bo jedynie 3:53. To zdecydowanie za mało by móc coś konkretnego powiedzieć na jej temat. Na pewno była szybka i oglądało się ją dosyć dobrze. Tazz w tej walce zaliczył bardzo słaby występ. Został zabookowany tutaj jako ten do obijania inaczej tego nie potrafię opisać bo przez większość walki właśnie tak było i niemalże przez cały jego udział. Splash Venisa z narożnika wygladał troche mizernie za to Bull pocisnął naprawdę ładny Springboard Clothesline na początku walki.
Hardcore Championship Triple Threat Match
Kane vs. Big Show vs. Raven
Czasy gdy jeszcze Czerwonego Potwora dało się oglądać. Sama
walka jak najbardziej solidna. Rodzaj Falls Count Anywhere, którego już nie
widujemy w WWE i nie łudzę się, że zobaczymy już kiedykolwiek. Pełne
wykorzystanie areny i otoczenia tudzież prawie każdego przedmiotu znajdującego
się w pobliżu. Najlepszą bronią zdecydowanie jest otoczenie. No i walka w ten
sposób żadna wybitnie ani techniczna ani nic, lecz po prostu typowy Hardcore
brawl. Panowie niszczyli ściany, ścigali się wózkami golfowymi niczym w Fast
& Forius tudzież latali przez okna. Przyznam szczerze, że takie akcje jak
przerzucenie przez Big Show’a Raven’a przez szybę było miłe dla oka i brakowało
oczywiście tylko i wyłącznie choć małych śladów krwi. Dodało by to realizmu
widowisku, przez co wyglądałoby o wiele bardziej wiarygodnie. Końcówka okazała
się całkiem fajna gdy zawodnicy znaleźli się na rampie gdzie Show wyniósł Raven’a
pod Military Press Slam i chciał go zrzucić z rampy. Oboje jednak zostali z
niej zepchnięci prosto w mniejszy fragment sceny tuż obok, który załamał się
pod nimi jak tektura. Kane dobił zeskakując na nich i zgarniając pin na swoją
korzyść przez co opuszcza dzisiejszą galę z tytułem Hardcore. Oczywiście
cieszy, że walka nie kończy się tak jak to aktualnie bywa czyli mimo Falls
Count Aywhere w ringu, lecz w okolicach rampy co ja osobiście bardzo lubie.
Trzeba stypulacje wykorzystywać w pełni i nie kończyć walki w ringu. Sądzę
jednak, że nie ma porównywać co dawniej do teraz jeśli chodzi o Imperium
McMahon. Walka solidna.
European Championship
Eddie Guerrero vs. Test
Starcie dwóch niestety zmarłych już wrestlerów zwłaszcza
świetnego Eddiego mi brak. Nie będę jednak poruszał tych smutnych tematów i
wrócę do tematu walki. Każdy dobrze zna Eddiego wraz z jego Lie, Cheat, Steal.
Tym bardziej, że ta walka to okres Eddiego Heela to walka w jeszcze większym
stopniu prowadzona przez niego w stylu – cheat 2 win. Od początku walki
Guerrero próbował tego dokonać atakując Testa zza pleców jeszcze przed
rozbrzmieniem gongu. Z początku jednak za bardzo mu się to nie udaje i Test
sobie bezproblemowo radzi z ofensywą oponenta. Ogólnie walka prowadzona w stylu
szybkość kontra siła i to zestawienie zawsze lubie gdyż jest ono zawsze fajnie
zrównoważone jeśli chodzi o przebieg. Sytuacja całkowicie się zmienia gdy Test
nie trafiając z Big Boot’em przelatuje za ring jednak zatrzymuje się nad
podłogą gdyż jego noga zaplątuje się miedzy linami. W tym momencie walka
zwalnia tempo i Guerrero przez jakiś czas dominował okładając nogę leżącego na
macie przeciwnika. Nie zabrakło jednak naprawdę fajnych dynamicznych akcji jak
Spin Out Powerbomb w wykonaniu Testa, który ja osobiście uwielbiam oglądać.
Eddie walce dostawał pomoc od Saturna znajdującego się przy ringu i kilka razy
przez nie uwagę sędziego ten pookładał Testa, nie miał jednak jakiegoś
większego problemu z nim Test, który pozbył się go w ostatnich fazach
pojedynku. Więcej namieszał Dean Malenko, którego interwencja na końcu
doprowadziła do tego, że sędzia skupił się na nim, a Eddie zdezorientowanego
Testa znokautował jego własnym pasem i w ten sposób złoto tego wieczoru
zmieniło posiadacza.
Singles Match
Kurt Angle vs Chris Benoit
Tym razem już bez zdjęcia gdyż na WWE.com oczywiście z
wiadomego powodu nie ma zdjęcia z tej walki, a chce zachować wszystko w jak
najlepszej jakości. Zestawienie jest jak najbardziej świetnie, uwielbiam te
dwójkę i z przyjemnością wracam do tej walki nawet ze względu na same nazwiska.
Chociaż na przebieg walki również pod żadnym względem nie możemy narzekać w
końcu mamy to zarówno świetny techniczny warsztat jaki i zapaśniczy i na tej
płaszczyźnie zawodnicy świetnie lśnią na samym początku prowadząc dobrze
wyglądające i płynne przejścia z uchwytu do uchwytu. Angle przez długi czas był
w potrzasku Benoita, który świetnie sobie radził aż do momentu gdy Kurt
postanowił zadziałać brutalniej i zamienił walkę w brawl, na którego
płaszczyźnie bardzo dobrze mu poszło z przeciwnikiem. Oczywiście początek walki
to nie jedyny moment kiedy zawodnicy lśnili technicznie i zapaśnicze chociaż na
początku rzeczywiście najlepiej to wyglądało. W ten sposób panowie płynnie
przechodzili z inicjatywy do inicjatywy i walka była jak najbardziej dobrze
zrównoważona. Sam Angle wszedł do ringu nigdy wcześniej nie odklepując i to był
główny motyw tejże walki. Oczywiście to się zmieniło tutaj jednak sędzia nie
dał rady tego dojrzeć gdyż wcześniej został znokautowany przez odepchniętego
przez Chrisa, Kurta, któremu ostatecznie poszczęściło się pod koniec walki
zgarniając pin po Roll Upie. Kawał solidnego wrestlingu, to trzeba im przyznać. Do odklepania doszło jeszcze raz w momencie gdy Chris zaatakował Kurt'a podczas jego post-matchowego wywiadu i zapiął ponownie Crossface.
Women's Championship
Chyna vs. Ivory
Walka kobiet pod żadnym względem nie była dla mnie ciekawa.
Ivory na początku walki zaatakowała Chyne pasem i okładała ją po karku, który
był nie dawno kontuzjowany. Nie zdało się to jednak na wiele. Chyna w żaden
sposób tego nie sprzedając ani podczas inkasacji ani po, po chwili wróciła do akcji i zaczęła miotać swoją rywalką i zgarnęła pas dla siebie.
Street Fight /w. Special Referee
Mr. McMahon vs. Shane McMahon /w. Mick Foley
Zaczynamy przechodzić do walk z tej Wrestlemanii, które
odcisnęły największe piętno w naszej pamięci, a bynajmniej w moje. Ten storyliny
jeśli chodzi o rodzinę McMahon jest zdecydowanie najciekawszy. W końcu należą
do niego świetne momenty jak kupienie przez Shane WCW. Street Fight to jak
zwykle typowy brawl z wykorzystaniem przedmiotów. Shane mocno dominował w tej
walce przez większość czasu i Vince był kompletnie bez silny. Oczywiście do
czasu nie trafionego przez Shane Diving Elbow Drop na stolik komentatorski. Na
podstawie takich akcji jak ta jestem w stanie stwierdzić, że Shane odwalił
kawał dobrej roboty w tej walce, a zwłaszcza gdy widzę jego pamiętny Coast to
Coast z narożnika do narożnika! Świetna akcja. Ogólnie walka w drugiej Polowie jak
Vince przejął inicjatywę mieliśmy już bardzo storylinową. Po stronie Vince’a
była córeczka tatusia Steph, a po stronie Lindy, które pojawiła się przy ringu
na wózku inwalidzkim – Shane. Oczywiście w walce nie zabrakło Trish Stratus,
która przepędziła bez problemowo Stephanie z okolic ringu brawlem. W tym
momencie gdy Trish nie było przy ringu, a Shane leżał na resztkach stolika
komentatorskiego Vince chciał coś zrobić Lindzie, ale naprzeciw wyszedł mu
Foley, który po chwili chciał wyprowadzić Linde na zaplecze. McMahon zagasił
jednak jego zapał stalowym krzesłem i posadził Linde na ringu by ta oglądała
jak ten znęca się nad jej synusiem. Oczywiście wszystko to się odbiło przeciwko
niemu. Końcówka walki jest pod tym względem dobra bo Ci fani czuli ten storyline
i to widać idealnie. Każdy moment kiedy Vince’owi zaczęło się dostawać był
powodem do powstawania na nogi wśród fanów. Najpierw Linda wstała na nogi i
poczęstowała męża Low Blowem, potem Mick Foley go obłożyl pięściami, a na sam
koniec wspomniany już rewelacyjny Coast to Coast. Miło było ponownie wczuć się
w te historie.
Tables, Laders & Chairs Match for World Tag Team Championship
Edge & Christian vs. The Dudleys vs. Hardy Boyz
Walka, do której mam szczególny sentyment i do niej chyba najchętniej powracam. I nie mówię tu tylko o zestawie z WM X-7, lecz ogólnie z historii Wrestlingu. Walka jest świetna, w rewelacyjnym składzie, a sami bracia Hardy to pierwsi zawodnicy, których naprawdę polubiłem i pierwsi zawodnicy, którzy zachęcili mnie do dłuższego zapoznania się z Wrestlingiem. To jest powód dlaczego TLC II jest dla mnie takie istotne. Trzy hardcorowe teamy! Od razu można było się spodziewać wyciągnięcia wszystkiego co najlepsze z tej stypulacji i tak też było w tym wypadku teoretycznie od samego początku walki kiedy gong rozbrzmiał, a zawodnicy popadli w brawl. W walce została zniszczona masa stołów czy to przez upadki z szczytu drabiny znajdującej sie w ringu na stoły poza nim czy też Swanton Bomb z drabiny za ringiem na stół z oponentem. I tak jednak nic nigdy nie przebije doskonale każdemu z nas znanej akcji z tej walki oraz zdecydowanie mojej ulubionej gdy Edge ściągnął wiszącego na pasach Jeff'a Spear'em z drabiny. I zawsze widząc te akcje podziwiałem poświęcenie Edge'a i Jeff'a dla tego biznesu i wydaje mi się, że kwestią czasu jest jak ten drugi skończy tak jak ten pierwszy. W walce nie zabrakło interwencji, które sporo mieszały w ringu. Mieliśmy Rhyno czy też Lita i to właśnie ten pierwszy przyczynił się do rozstrzygnięcia walki. Będąc po stronie E&C na samym końcu walki gdy podsadził Christiana na drabinie by ten ściągnął drabine. Jedyny kto próbował powstrzymać to Devon, który z drugiej strony był trzymany za noge przez Edge. Tak się buduje walkę, w której czuje się emocje.
Gimmick Battle Royal
Battle Royal to nigdy nie był rodzaj walki, którego byłbym jakimś wielki fanem. Chaos, z reguły brak jakiś ciekawszych spotów i jedyna atrakcja to oglądanie jak kolejne osoby wylatują nad trzecią liną poza ring. Oczywiście jeśli można określić to atrakcją. I właśnie głównie na ciągłych, szybkich eliminacjach opiera się ta walka gdyż jest ona cholernie krótka gdyż trwa zaledwie trzy minuty z czteroma sekundami. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, żę wszystkie wejścia łącznie były dłuższe od samej walki. W walce wzięło udział wiele znanych twarzy jak Slaughter, Iron Sheik czy też Doink The Clown. Wydaje mi się, że nie ma sensu wymieniania wszystkich uczestników. Walkę ostatecznie wygrał Iron Sheik eliminując jako ostatniego Hillbilly Jima. Po walce pojawił się jeszcze raz w ringu Slaughter zapinając Cobra Clutch na Ironie. Walka? Zbędna, do przewinięcia. Walka byle zrobić krótką przerwę między Main Eventami chociaż nie wiem czy ta przerwa była potrzebna.
Singles Match
Triple H vs. Undertaker
Historia tej dwójki jest bardzo owocna, ale to dopiero za kilka lat od Wrestlemanii X-7. To jest bowiem ich pierwsze starcie jeśli chodzi o starania HHH o to by przerwać streak. Undertaker wjeżdżający na rampę na motorze? Hell Yeah, świetne wspomnienia. Dwójka doskonale każdemu znana więc to dosyć oczywiste jak powiem, że walka to po prostu świetny brawl bo ta dwójka to idealni przedstawiciele tego stylu. Brawlem juz zaczyna się sama walka zaczynając się chaotyczną bójką poza ringiem. W ten sposób walka była całkiem solidnie rozpisana. Najpierw sekwencja poza ringiem, potem znowu już ciut bardziej wrestlingowa w ringu, a potem powrót za ring gdzie dostaliśmy sekwencje ponownie bardziej brawlową i z bardzo dobrym wykorzystaniem otoczenia. Sam jako fan po prostu chciałbym kiedyś znaleźć się na gali gdzie między nas wszystkich fanów wpadli zawodnicy i zaczęli się okładać. Najciekawszym fragmentem tego zdecydowanie był brawl na.. rusztowaniu. Mam nadzieję, że dobrze to określiłem gdzie HHH najpierw brutalnie dewestował Badassa oczywiście do czasu aż został zrzucony z niej po przez Chokeslam na materace i przybity jeszcze do nich Elbow Dropem. Ostatnia sekwencja to standardowa i bardzo dobra dla walk z udziałem Takera, całkowicie wypełniona emocjonalnymi nearfallami. Oczywiście po tylu latach wynik jest już nam znany, ale mimo to emocje podczas tych wszystkich pinów czuć wciąż i ogląda to się naprawde dobrze. Zwłaszcza końcówka kiedy okładany w narożniku przez HHH momentalnie wynosi go pod Last Ride i ciskając nim o mate kończy walkę.
WWF Championship NO DQ
The Rock vs. Stone Cold Steve Austin
Walka bardzo dobrze nam znana, walka, która jest prawdziwym przykładem tego jak powinien wyglądać PRAWDZIWY Main Evenet Wrestlemanii. Brutalny, a co najważniejsze emocjonujący. Spodziewa się ktoś przeżywania takich emocji jak podczas oglądania tej walki - nawet teraz - przy okazji oglądania dzisieszjego Reigns vs Lesnar? No właśnie. A to wszystko dlatego, że ten pojedynek The Rock - Stone Cold to świetna historia, świetny storyliny, w którym było czuć nienawiść jaka panuje między zawodnikami. Wystarczy spojrzeć na to w jakim brutalnym stylu była walka prowadzona. Często zresztą też ta agresja przelawała się na wchodzących im w drogę technicznym tudzież arbitrom. Zdecydowanie jeden z moich ulubionych momentów tej walki to jak Rock wykonuje Stunner Austinowi, a po kilku chwilach pojawia się Vince i ściąga Rocka z SCSA przerywając pin. Rock zaczyna gonić dookoła ringu Vince'a i w momencie gdy wracają do pierścienia Rocky wpada prosto w Rock Bottom Stone Colda! W sumie to głównie od momentu pojawienia się Vince'a w walce pojawiło się wiele rewelacyjnych nearfalli, prób i wykonywania finiszerów, które wciąż nie były wystarczające do tego by wykończyć któregoś z nich, a zwłaszcza Rocka, który mocno zabookowany długo trzymał się na nogach. Oczywiście sporo tu namieszał Vince wprowadzając do walki krzesła. Pojedynek w końcu kończy brutalna seria charishotów w wykonaniu Austina na The Rocku.
Podsumowując, wielką przyjemnością było dla mnie wrócić do tej Wrestlemanii na rzecz tego artykułu. Mam nadzieje, ze moje wypociny Was zainteresują i zachęcą do dyskusji na temat tej Wrestlemanii. Czy popieracie jej sukces.. czy może uważacie, że jest przeceniona? Moim zdaniem Main Event oraz TLC II zapisały się w historii jako jedne z dwóch najlepszych walk w historii Wrestlemanii ogółem. Dziś czeka nas Wrestelmania XXXI i zobaczymy co z tego wyniknie. Czy dostaniemy chociaż jedno tak solidne starcie jak, któreś z wymienionych wcześniej.. albo przynajmniej czy choć raz dostaniemy takie emocje, które wprawią w nas chwilę zawahania czy finał walki rzeczywiście jest oczywisty.. czy może jednak nie.
Patrząc na tą Wrestlemanie u na tą która nastąpi dzisiaj to aż się płakać chce
OdpowiedzUsuńWszyscy narzekają,a jak jest dobrze niby zapowiadajaca wmka to się jaracie a wychodzi co innego.Niektóre wmki z niby dobrych wychodzą najgorsze,więc może z ta będzie odwrotnie.
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie napisać, że świetny artykuł :) Nigdy nie byłem zbyt sentymentalny więc rzadko powracam do rzeczy, które działy się zanim wsiąknąłem w świat wrestlingu. Zainspirowałeś mnie jednak do rzucenia okiem na Wrestlemanię X-7.
OdpowiedzUsuń